this love is stronger than death ♥

this love is stronger than death ♥
Infinity love

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

9. Sny.

Hejo ^^. Jadę dzisiaj w nocy z tatą w trasę i nie będzie mnie do jutra do wieczora. Rozdział wstawiłam szybciej, bo teraz głownie będę się zajmować dwoma pozostałymi. Rozdziały na nich wstawię w czwartek. Mam nadzieję, że się spodoba. xD Pozdrowionka.


 ~  Sny są naszym drugim życiem, czasami widzimy w nich to co pragniemy
Ale ostrożnie z snami, bo sen to kuzyn śmierci. 

Stała przed ciemnym, opuszczonym budynkiem, od którego dostawała ciarek. Ogrodzenie było upstrzone dziwnymi znakami, których nijak nie potrafiła rozszyfrować. Wzór ciągle się powtarzał. Spirale, które łącząc się stanowiły krąg występowały po obu stronach, a łączyła je jedna wielka czaszka. Na samym środku, przed wejściem na posesję, widniała ogromna czarna z kutego żelaza brama. Ponad nią znajdowała się tabliczka z napisem " Porzućcie wszelką nadzieję wy którzy tu wchodzicie ". 
Na początku pomyślała, że ktoś oszpecił ten piękny cytat boskiej komedii, ale zmieniła zdanie, gdy nagle poczuła, że musi tam wejść, jakby w tej ciemności ukryty był najcenniejszy skarb jej serca. Przeszła przez bramę. Metal skrzypiał, przypominając niemiłe drapanie o szkło lub podobną rzecz. 
Była zupełnie sama w tym obcym dziwnym i nieprzyjemnym miejscu. Zimny wiatr potargał jej włosy, gdy uchyliła drzwi. W środku było o wiele jaśniej niż się spodziewała.  Hol był niewielki i z niego była tylko jedna droga. Korytarz długi i ciemny, bez cienia światła.  Nie miała zapalniczki, latarki czy choćby zapałki, a pochodnie przymocowane do ściany tuż przy drzwiach, nie chciały odejść, gdy szarpała za nie. Nie mając większego wyboru, z duszą na ramieniu ruszyła w korytarz kończący się ciemnością. Tylko postawiła krok przekraczając próg korytarza, po obu jego stronach rozbłysły pochodnie. Mimo iż były dużo mniejsze niż te w holu, dawały o dziwo więcej światła i ciepła. Trzymała ręce blisko siebie, by przypadkiem nie sypnąć śniegiem ze strachu i nie zgasić płonących żywcem ogni. W końcu dostrzegła daleko światełko. Im bliżej się do niego zbliżała tym więcej szczegółów widziała. Weszła po kolejnych minutach do wielkiego holu. Wyglądał niczym sala balowa, ale był całkowicie pozbawiony jakichkolwiek znaków szczęścia. Dominowały tu dwa kolory. Czarny i czerwony. Jej głowa obracała się w każdym kierunku, pragnąc uchwycić każdy szczegół. Piękno i groza. Pomyślała właśnie, że mimo iż sala była piękna, kolory sprawiały, że wyglądała groźnie. Z sufitu zwieszał się piękny kryształowy żyrandol, wyraźnie odbijając kolory. Na ścianach były pochodnie, tak samo jak w wcześniejszych pomieszczeniach. Na końcu sali stał tron. Był w kolorze czarnym, a na górze miał trzy wieżyczki. Wyglądał niczym zrobiony z czarnego piasku. Niesamowicie przyciągał wzrok lśniącymi drobinkami. Nie zauważyła niczego niepokojącego, ale potem usłyszała cichy, bardzo cichy szelest. Odwróciła się błyskawicznie i natrafiła na stalowo szare oczy. Znała te oczy. Jack ubrany w czarny garnitur, z do połowy rozpiętą białą bluzką i równie białymi jak śnieg, zmierzwionymi włosami, wyglądał czarująco, uwodzicielsko, seksownie i niegrzecznie. Między innymi to ją do niego przyciągało. Poczuła jak przyciąga ją do siebie, wplata w jej włosy czarną różę i ciepłymi ustami drażni jej ucho. Jego ręce powędrowały do jej tali i oplotły ją niczym winorośl. Jego bliskość wywołała u niej lekkie ciarki mimo iż jego ciało dawało jej tyle ciepła, że co sekundę zmieniała zdanie, myśląc, że płonie. Spojrzała w dół i ze zdziwieniem spostrzegła, że jej czarne dżinsy i miętowa bluzka zostały zastąpione piękną długą, aż do ziemi, czerwoną suknią. Na brzuchu przepasana była jedwabną, czarną wstążką, a na dole miała również czarne wzory przypominające jej te spirale. które widziała na bramie. Suknia nie miała ramiączek. Oplatała ją w pasie uwydatniając jej biust. Mimo płaskiego brzucha, ciężka suknia sprawiała, że trudno jej było oddychać. Jej włosy, delikatne loki zostały spięte wysoko na górze, specjalnie by końcówki opuszczone były na jej plecy. Na szyi jarzył się czerwony naszyjnik z rubinem w środku. 
Cała ta sytuacja była dla niej niezrozumiała, ale niesamowicie podniecająca. Zapomniała o strachu. 
Usta Jacka wciąż tkwiły przy jej uchu, drażniąc zębami płatek. 
- Pięknie wyglądasz moja królowo. - Szepnął. 
Nic nie odpowiedziała. Teraz Jack jedną rękę z jej talii przesunął w górę i zaczął delikatnie drażnić jej szyję, co chwila muskając ją tak delikatnie i czule, że włoski stawały jej na karku. Co chwila dotykał opuszkami  jej włosów. Popatrzyła na niego. Miał przygryzione wargi i lustrował ją wzrokiem. W jego niezwykle zimnych oczach iskierki tańczyły tak blisko, że niemal były jednością. To były iskierki podniecenia, pożądania. Nigdy wcześniej ich u niego nie widziała i również nigdy takiego zachowania. Wiedziała, że lubił flirtować, bo uważał się za bosko zniewalającego, ale jego gesty w tej chwili były zupełnie jej nieznane. Żaden mężczyzna jeszcze nigdy jej tak nie dotykał. Nikt nigdy nie był tak blisko niej. Nagle przybliżył się do niej, mocniej ją do siebie przyciągając, tak, że nawet przez suknię wyczuwała jego ciało. Czuła bicie jego serca i spokojny oddech, jakby wiedział co robi. Musnął jej usta i bez odrywania ich zjechał nimi na jej szyję. Dopiero tam poczuła ciepły, cudowny pocałunek. Z każdym kolejnym coraz bardziej odchylała głowę z czystej wręcz rozkoszy. Po pewnym czasie w ogóle nie pragnęła niczego innego jak jego warg. Całował jej szyję, czasami nagie ramiona, a ona powoli zaczęła tracić rozum. W końcu znowu zajechał ustami do jej twarzy i delikatnie wsunął język w jej usta. Wargi machinalnie złączyły się niczym przyklejone dwustronną taśmą. Przymknęła oczy oddając pocałunek. Nie przestawał obdarowywać jej nowymi coraz to bardziej namiętnymi pieszczotami. Jego język zwinnie drażnił jej podniebienie. Nigdy nie myślała nawet, że francuski pocałunek, może sam w sobie mieć tyle przyjemności. W końcu brutalnie wpił się w jej usta gryząc jej wargi zębami. Oddawały każdy z takim samym natchnieniem. Wsunęła palce w jego włosy, cudownie miękkie i gęste. W końcu ku jej zdziwieniu powoli zaczął ją zniżać ku podłodze. Kiedy w końcu ją na niej położył przeszedł ją dreszcz, bo jej nagie rozpalone ramiona po zetknięciu z zimną posadzką dały początek wybuchowi. 
Dłońmi ściągnęła jego marynarkę, jak również i bluzkę, podziwiając jego ciało. Zarysowane dosyć mocno, ale nie było ono nie wiadomo jak wysportowane. Było idealne. Rozplątał jej liczne wstążki, które były zamiast zamka i powoli zdjął z niej ciężkie ubranie. Nie wstydziła się go, a wręcz przeciwnie. Chciała od niego więcej. Zamknął dłonie na jej talii przejeżdżając palcami po jej koronkowej bieliźnie. Umysł miała już tak zaćmiony, że bez wahania zgodziłaby się na wszystko, byleby tylko był przy niej. Pocałował jej brzuch, a potem zamruczał jej do ucha niczym kot. 
- Jesteś taka wspaniała. 
Spojrzała na niego i znów dotknęła jego ust, ale pocałunek był krótki. Spojrzał w jej oczy. Tym razem zapaliła się w nich iskierka, ale nie była wcale miła. 
- Wiem o czym myślisz. - Odparł. - Ale nie. 
Podłoga pokryła się lodem, a on z szaleństwem z oczach mocno ją do siebie przyciągnął. 
- Ale nigdy nie będziesz nią. Moją królową nocnego nieba. Nigdy cię nie pokocham. Gdybym miał wybór, to wbiłbym ci nóż po samą rękojeść, żeby się uratować. 
- Co ?! - Przerażona jego słowami spróbowała się wyrwać. 
- Przecież tego chcesz. Chcesz mnie. Wiele byś oddała, bym znów cię pocałował. Dałem ci to co tak bardzo pragnęłaś. Siebie. I wiem, że chcesz więcej. 
Szaleństwo teraz niemal z niego wytryskało. Zaczęła się szarpać mocniej, tak, że na jej nadgarstkach poczuła mocne pieczenie i sińce. Niestety, był zbyt silny. Jego oczy w momencie zmieniły kolor, na czarne. Nie chodziło tu o tęczówki. On w ogóle ich nie miał. Samą czerń. 
- Niegrzeczna dziewczynka. - Pomachał jej palcem przed oczami, zanim poczuła ostry ból w brzuchu i gorącą krew, która pociekła zatrzymując się na pępku ... 


Głośny krzyk obudził ją z tego koszmaru. Oczy już bolały od zbyt mocnego zaciskania ich. Mimo iż ściskała powieki tak mocno jak tylko umiała, gorące łzy płynęły po policzkach. Do jej uszu w końcu doszły głosy.
- Elsa !!! Obudź się do cholery !!! Elsa !!! Otwórz oczy !!! Słyszysz !!! ???
W końcu mimo strachu lekko zwolniła uścisk, aż całkowicie otworzyła oczy, w których przerażenie było większe niż kogoś kto oglądnął najgorszy horror. Łzy były tak gorące, że paliły jej skórę. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że jej nadgarstki trzyma mocno Jack. Spojrzała na niego.
- Błagam, nie krzywdź mnie. - Szepnęła.
Mina Jacka była tak zdziwiona, że totalnie go zatkało. Dlaczego miałby ją krzywdzić ?
- Hej, hej. - Przysunął się, ale ona się odsunęła. Zwolnił uścisk w jej nadgarstkach. Wiedział, że zostaną jej ślady, bo w histerii która ją ogarnęła miotała się na wszystkie strony tak mocno, że gdyby chodź trochę zwolnił uścisk, zmiotłaby go i  na tym by się to skończyło. Patrzyła na niego z niemym przerażeniem. Jej usta drżały, w nikłym blasku lampki nocnej.
- Nie zrobię ci krzywdy. - Odezwał się znowu, lekko się do niej przysuwając. - Naprawdę. - Wyciągnął rękę. Skuliła się tak, że bardziej już nie mogła, bo natrafiła na ścianę, więc powoli zaczął przysuwać się do niej, tak by jeszcze bardziej jej nie wystraszyć. - Widzisz ? Nic ci nie zrobię. Obiecuję.
Pozwoliła mu dotknąć jej dłoni, a gdy otworzyła ją bardziej złapał ją w ramiona, a ona tylko mocno zaszlochała, uświadamiając sobie, że był to sen. Mocno ją trzymał w ramionach, pozwalając by krople moczyły mu ramiona. Nagie ramiona, bo spał bez koszulki. Głaskał ją po głowie, szepcząc.
- Spokojnie, jestem tutaj. Słyszysz ? Wszystko dobrze. Już dobrze. Ciii. Spokojnie.
Te słowa trochę ją uspokoiły, ale nie wystarczająco. Wciąż cała się trzęsła. Ten sen był tak realistyczny. Odsunęła się od Jacka. Zobaczyła sińce pod jego oczami, włosy w nieładzie, był bez koszulki, a na policzku miał szramę, prawdopodobnie po jej paznokciu. Poczuła wyrzuty sumienia. Nie dość, że obudziła cały dom, to jeszcze zrobiła mu krzywdę.
- Wszystko w porządku ? - Zapytał, nadal delikatnie ściskając jej ręce.
- Już mi lepiej. - Otarła łzy z policzka.
- Co się stało ? - Zapytał łamiącym się głosem.
- Nic, to tylko sen. - Odparła Elsa.
- To nie był tylko sen, skoro wyglądasz jakbyś właśnie ducha zobaczyła.
- Słabo mi. Nie mam siły.
- Opowiesz o czym był ?
- Nie !!!! To znaczy, nie chcę teraz o nim rozmawiać. Powiem ci jutro.
- No dobrze. - Wzruszył ramionami.
- Ta szrama ... to ja ci to zrobiłam ? - Elsa dotknęła policzka Jacka i poczuła się bezpiecznie.
- Rzucałaś się, krzyczałaś i szarpałaś ... nie chciałem, żebyś sobie coś zrobiła ... dlatego trzymałem cię dopóki się nie obudziłaś. Powiem ci, że było ciężko. Masz czarny pas karate czy jak ?
Ale Elsie nie było do śmiechu.
- Boże, za to tobie zrobiłam krzywdę, przepraszam, tak mi przykro.
- Nic się nie stało. Ważne, że ty jesteś cała.
- Nic się nie stało ??? Jack ...
- Elsa, zero dyskusji. Martwiłem się o ciebie, dlatego zaryzykowałem.
Dopiero teraz Elsa usłyszała za drzwiami głosy.
- Czy oni tam wszyscy są ? - Zdziwiła się.
- Doliczyłem się ich trzech. Co do joty, ale dwa razy się pomyliłem i musiałem zacząć od nowa. - Uśmiechnął się szczerze.
- Myślę, że lepiej by było ...
- Możecie wejść ! - Zawył Jack.
- Do pokoju wparowała cała rodzinka. Głosy zlewały się ze sobą z niezbyt przyjemny szum.
- Wszystko ok ? - Trzy głosy odbiły się od ścian pokoju.
- WŁAŚCIWIE nie jest nic w porządku. Idźcie sobie. - Warknęła.
- Dobrze się czujesz ? Dlaczego krzyczałaś ? - Kolejna dawka popłynęła z ich ust.
- WYNOCHA !!! - Krzyknęła niczym dziki lew przed ucztą.
Z zadowoleniem spostrzegła, że wychodzą zbyt zbici z tropu by coś powiedzieć. Niestety Jack też się uniósł i zmierzał w kierunku drzwi.
- Co ty robisz ? Dokąd idziesz ?
- No, kazałaś nam się wynosić, więc spełniam twoje cholerne życzenie. - Uśmiechnął się zawadiacko.
- Nie miałam na myśli ciebie. - Nie chciała by wychodził.
- Dlaczego ?
- Bo cię potrzebuję. - Spojrzała na niego pełnymi strachu oczami. - Nie zostawiaj mnie. Za bardzo się boję.
- Dobrze, ale co mam robić ?
- Nie wiem. Połóż się koło mnie, czy coś w tym stylu.
- Chcesz, żebym z tobą spał ? Cóż, wystarczyło poprosić.
- Nie chodzi mi o samo spanie tumanie. - Warknęła. - Po prostu zawsze, gdy przy mnie jesteś, lepiej mi się śpi i się nie boję. Czuję się bezpieczna. Tak bezpieczna, jak jeszcze nigdy nie byłam. Zupełnie jakbyś był moim aniołem, który mnie strzeże.
- Bo tak jest idiotko. - Burknął.
Wystawiła mu język, a potem położyła się z powrotem plecami do niego, dając mu do zrozumienia, że nie chce dalej rozmawiać.
- Możesz sobie iść. - Burknęła tłumiąc swój głos. - Sama sobie jakoś poradzę. Będzie mi zimno i nadal będę mieć koszmary, ale jak się będę wydzierać przez całą noc, to nie moja wina.
Poczuła jak Jack podnosi kołdrę i wsuwa się pod nią. Czuła jego ciepły oddech na karku. Odwróciła się i wtuliła w niego jak w misia, nie bacząc czy ma tą koszulkę, czy nie.
Jack wtulił się w jej włosy, zupełnie jakby naprawdę był zadowolony, że może z nią spać. Poczuł jak Elsa przerzuca mu swoją nogę, za to on wsunął między jej swoją, tak by było im cieplej. Mimo końca lata, było gorąco, ale w tym momencie nie przeszkadzało to im za bardzo. Byli jak dwa misie polarne. Nie do oddzielenia.


***

- Zaraz, zaraz. Czyli dobrze zrozumiałem ? Śniłaś o tym jak zabieraliśmy się do kochania się w cudownym, mrocznym zamku ? 
- To wcale nie śmieszne !! - Krzyczała do niego rozdrażniona do granic możliwości. 
Elsa zaraz po obudzeniu, zobaczyła, że Jacka nie ma. Gdy w końcu go znalazła okazało się, że siedzi w kuchni i rozmawia z pozostałymi o nocnym incydencie. Blondynka nie chcąc opowiadać wszystkiego rodzinie, postanowiła wyjawić wszystko Jackowi i Tomowi. Była zła na Toma, ale nie zmieniało to faktu, że też jest strażnikiem i może jej pomóc. Jack nie był zadowolony z obecności chłopaka, ale gdy próbował przekonać nieugiętą Elsę, widząc, że nie ma szans, dał spokój. Teraz śmiał się z tego, co przed chwilą usłyszał, mimo iż koniec snu, nie przypadał nikomu do gustu. 
- Frost, ty skończony dupku !!! - Krzyknęła, tupiąc nogą, jak dziecko. Ten człowiek doprowadzał ją do białej gorączki. 
- A może ... - Zaczął dławiąc się ze śmiechu. - Może ten sen pokazuje przyszłość ?? 
- Jeżeli tak, to nie wiem, czy chce zostać zasztyletowana przez przyjaciela. 
Jackowi mina od razu się zmieniła. Teraz wyrażała współczucie. Bliska płaczu Elsa popatrzyła na niego. 
- A ciebie to bawi. - Warknęła przez zaciśnięte zęby i chwilę później znalazła się w ramionach Toma. 
- Świetna robota bałwanie. - Warknął na niego. 
- Nie pozwalaj sobie. - Mruknął, łypiąc na niego wściekle. Ukłucie, gdy ten dupek trzymał w ramionach Elsę, z jednego miejsca, rozprzestrzeniało się szybko po całym jego sercu. Chciał, żeby się od niego odsunęła, dała mu w twarz. 
To nawet mógłbym zrobić za nią. - Pomyślał wciąż patrząc na przytulającą się parę. Nie czuł takiego bólu odkąd był z Mią. Czuł zazdrość, chodź starał się usilnie ją z siebie wyplenić, zupełnie jakby była chwastem, ale miała zbyt rozgałęzione korzenie. 
- Mrok chyba już namierzył cel i wie, że jesteś z nami w grupie. - Mruknął, nie wiedząc nawet czy ich usłyszeli. 
- No i co ja mam teraz zrobić ? Codziennie mi się będą śnić koszmary ?  Jak tak to od razu wolę się powiesić. 
- Nawet tak nie myśl jasne !!!??? - Zerwał się Jack, przerażony jej wyznaniem. 
- Więc co mam robić ??!! - Odkrzyknęła. 
Tom złapał ją za rękę, starając się załagodzić ich napięcie. 
- Myślę, że wiem, co możemy zrobić. 
- Nie rozśmieszaj mnie. - Jack skierował swoją uwagę na byłego przyjaciela. - Ty ?? TY ?? 
- Jack, ja też cię nie  lubię, ale teraz dla jej dobra, może zakopiemy ... 
- Nie lubię ? Żartujesz sobie ? - Przerwał mu w pół zdania. - Ja cię nienawidzę. 
Tom nie wyglądał na wstrząśniętego, jakby nie było to dla niego nowością, ale Elsa zauważyła, cienką kreskę bólu na twarzy. Chyba nadal pamiętał, jak było kiedyś między nim, a Jackiem. 
- Nie chcę, żebyście się kłócili. A przynajmniej nie w mojej obecności. - Spojrzała na nich z nadzieją w oczach. 
- Dobra. - Rzucił Jack wyciągając w jego stronę rękę. Zanim jednak Tom zdążył ją uścisnąć, ten zabrał ją i spojrzał na chłopaka ostrzegającym spojrzeniem. - Ale robię to tylko i wyłącznie dla Elsy, a nie dla tego, że chcę. 
- Nie bój się. Ja też robię to tylko dla niej. 
Uścisnęli sobie dłonie i zabrali je tak szybko jak tylko mogli. 
- Więc jaki masz pomysł ? - Zapytał Jack. 
- Myślę, że Elsa powinna przejść trening wytrzymałości, by Mrok nie mógł operować jej myślami i szkolenie obronne. 
- Nie poradzi sobie z tym wszystkim. - Warknął Jack. 
- To się okaże. - Odburknął Tom. 



2 komentarze:

  1. Jack mnie rozwalil....,, - Zaraz, zaraz. Czyli dobrze zrozumiałem ? Śniłaś o tym jak zabieraliśmy się do kochania się w cudownym, mrocznym zamku ? 
    Może ten sen pokazuje przyszłość ?? "
    Te wypowiedzi były boskie!!!!

    Tom grrr wara od el grrr bo cię ziem (będę go zjadł :3)

    Rozdział boski!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto! Płacze. Dosłownie. Serio. Łzy mi płyną wolno po policzku. Ten sen... daje mi to do myślenia.I to dużo. Bardzo dużo.

    Jack zabił El w śnie. No i ten się dziwi,że się go bała jak miała koszmar.
    Koszmar? Mało powiedziane. Nie znam innego słowa ale to mało powiedziane. "Koszmar"
    Szkoda mi El.

    Mrok ty pieprzony gnojku! Wypad mi z tego bloga bo go zniszczysz! A zwłaszcza mi. Moją psychikę, która już i tak jest zniszczona, przez jakieś 30 blogów o Jelsie. I nie tylko. O.o

    A ty... Ugh... Tom. Jak ja go nienawidzę! Ty o tym wiesz. I to bardzo dobrze xD
    Odpieprz się o El. (O.o Ja przeklinam O.o Od kiedy ? O.O) Jasne? Ona jest zarezerwowana właśnie dla Jack'a. Ale tego normalnego. (Zaraz. To Jack może być normalny? *-*) A nie tego z jej koszmaru. Więc. Powiem Ci coś Tom.

    Jeżeli się od niej nie odpieprzysz, znajdę Cię, i wezmę moją różdżkę i krzyknę na Ciebie "Avada Kedavra!" Co z tego,że pójdę do Azkabanu xD Jack będzie ze mnie dumny. I będzie Jelsa XD

    Jack zerwie z Jecciką, A El nie będzie miała nikogo... to... będzie W końcu JELSA <3 Chętnie pomogę. XD

    Rozdział znakomity,ponieważ mało blogów może wywołać u mnie łzy które dalej się leją (rly) Weny kochana!

    --Your Nightmare--

    PS. A się rozpisałam XD

    OdpowiedzUsuń