https://www.wattpad.com/user/Eff_infinty
Miłego!
~ Największą sztuką jest przejść przez piekło i nie stać się diabłem.
Trzymała w zębach paczkę z słodkim proszkiem, ramieniem przytrzymując telefon, by jej się nie wyślizgnął. Blond włosy miała spięte w jeden kucyk na czubku głowy. Odłożyła proszek na blat stołu kuchennego i spojrzała na słuchawkę.
- Halo?
- Elsa? Coś słabo cię słyszę! - Tom starał się przekrzyczeć ciszę, którą od jej strony słyszał.
- Tom? Co jest?
- Muszę z tobą porozmawiać ... Elsa ... słyszysz?
- Ja cię słyszę ... a ty mnie?
Nagle połączenie się przerwało. Elsa spojrzała zrezygnowana na słuchawkę i z irytacją odłożyła ją na stół. Otrzepała spodnie, które całe okryły się mąką i przeniosła wzrok na piekarnik. Zapach ciastek roznosił się po całym mieszkaniu. Był wczesny ranek i wszyscy domownicy jeszcze spali, z wyjątkiem Elsy.
- Wyczuwam ciastka! - Ze schodów rozniósł się głos Jeremiego.
- Łapy precz! - Kiedy tylko wkroczył do kuchni, blondynka rzuciła w niego ręcznikiem. - To na wieczór!
- Co takiego jest wieczorem? - Jeremy uniósł brew i klęknął przed piekarnikiem.
- Dzisiaj są urodziny mamy ... - Dziewczyna zaśmiała się i odetchnęła. - Jer! Jesteś podobno najbardziej rozwinięty umysłowo, a zachowujesz się jakbyś miał z rok!
- Chciałaś powiedzieć rok, ale razy dziewiętnaście? - Zaśmiał się wstając z klęczek.
- Oczywiście braciszku. - Uśmiechnęła się do niego. - Razy dziewiętnaście. - Mruknęła.
Jeremy wyszczerzył się w uśmiechu, gdy nagle blondynka objęła go za szyję. Wtuliła się w jego ramię.
- Cieszę się, że cię mam, wiesz? - Wymamrotała w jego bluzkę.
Z początku chłopak był nieco zdziwiony, ale chwilę potem objął ją, mocno do siebie przytulając. Złożył na jej głowie delikatny pocałunek, po czym oparł się o nią głową.
- Też cię kocham sis. - Przymknął na chwilę oczy. Trzymał ją w ramionach przez dłuższą chwilę. Ta dziewczyna była dla niego całym światem. Od zawsze się o nią troszczył i nie zamierzał zaprzestać tego robić. Starał się być dla niej najlepszym bratem, najlepszym przyjacielem.
- Jer ... - Elsa wychrypała nagle, starając się odejść.
- Co? - Burknął.
- Łamiesz mi żebra.
Jeremy spojrzał w dół i wypuścił ją z żelaznego uścisku. Dziewczyna odeszła od krok, łapiąc głośne i głębokie wdechy powietrza. Spojrzała na niego z chęcią mordu w oczach.
- Ładnie ci w tak rozwichrzonych włosach.
Chłopak wiedział, że siostra nie lubiła mieć niczego w nieładzie, a zwłaszcza jeśli w grę wchodziła fryzura.
- Imbecyl. - Fuknęła, ale w kąciku jej ust wykwitł delikatny uśmiech.
Rozległ się dzwonek do drzwi, gdy Jenna właśnie weszła do kuchni. Odwróciła się na pięcie i jeszcze w szlafroku poszła otworzyć.
- Tom? - Elsa usłyszała z przedpokoju głos swojej mamy.
- Dzień dobry ... Elsa jest?
- Tak, w kuchni. - Jenna wskazała ręką korytarz prowadzący do pomieszczenia, w którym obecnie się znajdowała.
- Cześć blondyno. - Rzucił jej na powitanie.
Elsa złapała go za rękaw bluzy i wywlekła za drzwi.
- O co ci chodzi? Streszczaj się, bo nie mam dziś czasu. - Odparła łypiąc na niego groźnie. Nadal była zła za całą tą sytuację, choć minęło już tyle czasu. Właściwie minęło sporo czasu, w którym nauczyła się tolerować Jacka i Ankę. Mimo iż żadne z nich się nie odzywało, wciąż przeszkadzała jej ich obecność. Nauczyła się, jak przestać się odzywać do Jacka i jak kompletnie ignorować rudą.
- Mikołaj i Zając w końcu znaleźli kryjówkę Mroka.
Elsa rzuciła mu zdziwione spojrzenie.
- Tak po prostu? - Odparła.
- Co masz na myśli, mówiąc po prostu?
- Bez niczego? Znaleźli i co? Nic im nie zrobił?
- Najwyraźniej nie. Tak czy owak. Dali nam zadanie. Mamy iść i sprawdzić parę rzeczy. Obczaić jego terytorium i sprawdzić za jaki czas będzie miał nad nami przewagę.
- To idziemy! - Złapała go za rękę, ale przystanęła, gdy siła przyciągnęła ją z powrotem na to samo miejsce, gdy chciała iść. - Co jest?
- Idź po Jacka. - Odparł łagodnie.
- Nie. - Elsa odparła surowo.
- Dlaczego nie?
- Nie chcę na niego patrzeć. Nie musi wiedzieć, prawda?
- Ale może nam pomóc.
- Mówiłam ci już. Nie! Mam przeliterować? - Zacisnęła zęby.
Dlaczego Tomowi tak nagle zaczęło zależeć, by Jack z nimi poszedł? Przecież wcześniej zrobiłby wszystko, by mieć Elsę dla siebie, a teraz dostawał, czego chciał.
Chłopak tylko kiwnął głową i wyciągnął z kieszeni dużą szklaną kulę.
***
- Masz!
Tom rzucił Elsie łuk i kołczan ze strzałami. Blondynka złapała go jedną ręką i przełożyła go sobie przez głowę, zarzucając go na ramię. Uśmiechnęła się przy tym blado.
- Kurczę ... czuję się normalnie jak James Bond! - Odparła, wybierając z sali do ćwiczeń parę sztyletów i chowając je w różnych kieszeniach swojego stroju. Miała na sobie czarne, długie buty i obcisłe czarne spodnie. Bluzka wsunięta była w spodnie i mocno utwierdzona paskiem. Blondynka założyła również treningowe rękawiczki, by nie pokaleczyć sobie palców.
- Więc, jakie mamy dokładnie zadanie?
- Mamy wejść w kryjówkę Mroka. Zlokalizować jego główne źródło mocy i odejść najszybciej, jak to tylko będzie możliwe. Stał się niebezpieczny. Na razie zaczyna od dzieci, ale nie jestem pewny, na czym skończy. Na razie ukradł tylko wspomnienia bachorów, a potem ...
Elsa rzuciła mu ukradkowe spojrzenie i bez słowa zajęła się resztą rzeczy. Nie minęło zbyt wiele czasu, kiedy znaleźli się w ciemnej jak diabli jaskini. Szli do jamy smoka, to było pewne. Dziewczyna miała tylko ochotę wrócić stąd cała i zdrowa.
- Jesteśmy. - Tom szepnął jej do ucha, kucając za jednym z kamieni.
Przed nimi wznosił się duży stos zamkniętych w kapsułkach zębów dzieci. Leżały wszystkie dokładnie na posadzce, wysadzanej małymi diamencikami, które odbijając niewielkie światełka z pochodni palących się na ścianach, oświetlały najbliższe otoczenie.
- I co teraz? - Szepnęła równie cicho.
Tom przyłożył palec do ust, by dać jej do zrozumienia, by była tak cicho, jak tylko może. Kiwnęła głową na znak, że rozumie i podążyła za nim, na wpół zgięta.
Przeczuwała, że już tutaj kiedyś była ... Nagle do jej głowy wkradł się jej sen.
Weszła po kolejnych minutach do wielkiego holu.
Wyglądał niczym sala balowa, ale był całkowicie pozbawiony jakichkolwiek znaków szczęścia. Dominowały tu dwa kolory.
Czarny i czerwony.
Jej głowa obracała się w każdym kierunku, pragnąc uchwycić każdy szczegół.
Piękno i groza.
Pomyślała właśnie, że mimo iż sala była piękna, kolory sprawiały, że wyglądała groźnie.
Z sufitu zwieszał się piękny kryształowy żyrandol, wyraźnie odbijając kolory.
Na ścianach były pochodnie, tak samo jak w wcześniejszych pomieszczeniach.
Na końcu sali stał tron.
Był w kolorze czarnym, a na górze miał trzy wieżyczki.
Wyglądał niczym zrobiony z czarnego piasku.
Niesamowicie przyciągał wzrok lśniącymi drobinkami...
Spojrzała kawałek dalej. Istotnie. Na samym końcu sali, stał wielki, czarny tron z wieżyczkami. Dopiero teraz zrozumiała, że widziała to miejsce w śnie. Śnie, w którym Jack był zimnym draniem, który bez wahania wbił jej nóż, aż po same żebra.
- Idziesz? - Szept Toma sprowadził ją na ziemię i niemym krokiem ruszyła za nim. Jednak coś było nie w porządku. Było zbyt cicho. Tom wyszedł zza skały upewniając się, że nie ma żadnych wrogów na horyzoncie. Elsa nie była z początku pewna, ale gdy zobaczyła, jak Tom zmierza w kierunku tronu, szybko wyszła, starając się go powstrzymać.
- Tom! - Syknęła. - Tom, wracaj!
On jednak jej nie słuchał. Kiedy doszedł do tronu, pociągnął za jedną z wieżyczek. Ku jej zdziwieniu, zaraz obok w podłodze, pojawiła się wnęka, z której bardzo szybko zaczął się wysuwać murek. Na nim umieszczona była mała kula śnieżna, taka, jakiej używali, by przemieszczać się z miejsca na miejsce. Pamięta ...
Dostała kiedyś taką od Northa.
- Co ty wyprawiasz? - Warknęła, gdy ten wziął kulę i schował ją do kieszeni.
- Spływamy! - Mruknął i wziął ją za rękę. Zanim jednak zdążył postawić krok, ku ich zdziwieniu, wszędzie pojawiły się koszmary. Nie były to konie. Były to zakapturzone postaci, całkowicie pozbawione uczuć, z okropnymi trupimi rękami. Nie miały twarzy, a nawet jeśli to były one ukryte pod kapturem. North wcześniej mówił im o nich. Były to kreatury, które wysysały ludzkie dusze, ale same ich nie posiadały. Były jak widma, zabierające szczęście i resztki człowieczeństwa z żywych istot. Karmiły się strachem.
Elsa spojrzała na Toma, a ten jedynie kiwnął głową na jej łuk. Wzięła go i nałożyła pierwszą strzałę na cięciwę. Miała ją wystrzelić w pierwszego upiora, gdy spuściła dłonie.
- Co ty wyprawiasz? - Blondyn krzyknął, wyraźnie wkurzony. W dłoni trzymał dwa sztylety wykonane z srebra. - Strzelaj!
- Zwariowałeś? - Warknęła. - Nie da się zabić czegoś, co już jest martwe!
- Nie marudź, tylko strzelaj!
Elsa trafiła w sam środek, ale to nie powstrzymało go na długo. Unieruchomiło na jedną minutę, ale nie zabiło. Większość strasznych potworów utworzyła krąg wokół Toma, który raz co raz walił na oślep sztyletami.
Walczyli szybko i zwinnie, ale gdy jedne koszmary znikały, po jakimś czasie wracały nowe i o wiele silniejsze. Elsa upadła na ziemię pod wpływem niewidzialnej siły, która biła od widma, z którym właśnie walczyła. Został tylko jeden. Ostatnim ruchem dłoni złapała za sztylet, leżący spory kawałek dalej i rzuciła w niego, kiedy ten był tuż nad nią. Zanim jednak znikł, zadrapał ją wielkim szponem w nogę, rozrywając jej spodnie. Ostry ból przeszył całą jej kończynę, zanim upadła w ciemność, słysząc jedynie głos Toma, gdy ostatnia śnieżynka spadła na ziemię.
Bardzo fajny rozdział! Biedna El! Co to za potwory?! Tom pewnie też ucierpiał. :C Jemmie <3 sweet xD hehe
OdpowiedzUsuńJa mogę poczekać! :*
Weny! :*
Nie usuwaj tego bloga! Może w wakacje będziesz miała więcej czasu i coś tu napiszesz?
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rozdział :-)
Weny! ~Snowmoon
Nie miałam zamiaru usuwać tego bloga, ale moje dwa pozostałe, które pisałam wcześniej o Jelsie, ponieważ mam zbyt dużo opowiadań także na Wattpadzie i kompletnie nie mam czasu.
UsuńDziękuję =)