Komentarze wasze mnie zmotywowały i nie mogąc się doczekać wstawiłam kolejny rozdział. ^^ Błagam tylko bez złości na mnie, w końcu to opowieść o Jelsie, więc będzie kiedyś tam. Nie od razu Kraków zbudowano prawda ? =) Jutro wstawiam rozdziały na dwóch pozostałych. Mroźne buziaczki ;*
~ Love begins with a friendship.
- Tom, czy to na pewno jest bezpieczne ? - Spytała, patrząc jak rozkłada materac.
Miała właśnie zacząć trening obronny przed Mrokiem, tak by nie mógł jej kontrolować. Nie była przekonana do tego pomysłu, ale Tom wszystko starannie przygotował. Widać było, że wziął to naprawdę do siebie.
- Wszystko już ... łoooooo. - Wyrwało się Jackowi, gdy wszedł do sali treningowej.
- Podoba ci się ? - Rzucił Tom obojętnym tonem.
- Wygląda raczej na salę tortur. - Oburknął. Mimo iż obydwoje dotrzymali słowa, że nie będą się kłócić, nie mogli się powstrzymać, by wciąż nie patrzeć na siebie w chęcią mordu w oczach. Elsa zazwyczaj stała między nimi, by powstrzymać ich w razie bójki, ale nie miała pojęcia, że w całej wojnie, która rozpoczęła się parę dni temu, to ona jest zdobyczą, a nie jak przypuszczała - Mia.
- Jack, ty też chcesz tu być ? - Zapytała, jakby bała się, że jeśli zostanie, stanie mu się krzywda.
- Sama powiedziałaś, że jestem twoim aniołem stróżem. No, w zasadzie to wybełkotałaś to, kiedy miałaś ten napad szału. A skoro, jestem aniołem ... - Wpiął dumnie pierś do przodu, ale tak by nie było nic widać. - ... powinienem cię chronić, bronić i wpierać cię.
- Boję się, że może się coś stać. Nie znam swojej mocy i umiejętności posługiwania się bronią. - Wskazała głową na ścianę, na której znajdował się przyczepiony łuk z kołczanem, pełnym zamarzniętych, jakby wykutych z lodu strzał, a potem na kufer, gdzie w środku, pełno było nożyków i sztyletów.
- Przecież nie będziesz tylko walczyć. - Podsunął Jack. - Zostaje jeszcze próba wytrzymałości.
- Wolę, nie wiedzieć, o co w tej próbie chodzi. - Spojrzała na niego z poważną miną.
- Nic co będzie ciebie boleć. - Stanął za nią i opierając ręce na jej ramieniu popchnął ją w stronę ściany.
Tom przejął ją w tamtym miejscu i pokazywał o co chodzi. Potem pokazał jej jak założyć łuk, jak go podnieść i jak trzymać, jak nałożyć strzałę na cięciwę, a na samym końcu jak celnie trafić do celu.
To ostatnie nie przypadło mu do gustu. Musiał patrzeć jak Tom obejmuje Elsę, dotyka jej bioder, rąk, nadgarstka, a najgorsze było to, że całkowicie do niej przylegał, a ona zdawała się tego nie widzieć. Żeby nie stracić panowania, odwrócił wzrok. Bardzo się starał, by nie wybuchnąć, ale tak naprawdę, było to o wiele gorsze, niż największy ból, który przyszło mu czuć. Ożywił się, gdy za piątym razem trafiła do celu i oznajmiła, że resztę chce sama.
Po całym treningu, w którego skład wchodziło łucznictwo, szermierka, i rzucanie sztyletem do ruchomego celu, nadeszła pora na trening wytrzymałości, który miał dać jej niezłego kopa, chodź się tego miała nie spodziewać.
- O co w tym chodzi ? - Zapytała, gdy kazali jej stanąć z tyłu sali. Jack stał naprzeciwko niej, tylko że z przodu.
- Rzucę na ciebie zaklęcie, a ty spróbuj je odbić, tak by wróciło do mnie.
- A niby jak mam to zrobić geniuszu ? Nie jestem wiedźmą.
- Skoncentruj się. Pomyśl o tym, że z całych sił, chcesz czuć się bezpiecznie.
Elsa zamknęła oczy. Po paru sekundach poczuła ściskanie w czaszce, jakby ktoś próbował dostać jej się do głowy. " Myśl o bezpieczeństwie "powtarzała w myślach. Nagle spod zamkniętych powiek, zobaczyła śnieg, który zamienił się w lawinę i zniknął.
Usłyszała jak coś upada na ziemię. Ze strachem otworzyła oczy i ujrzała, że to Jack. Podbiegła do niego, z strachem w oczach.
- Nic mu nie będzie. - Odparł sucho Tom. - To zaklęcie tak na niego podziałało.
- Przecież miał je rzucić na mnie, nie na siebie. - Warknęła.
- Rzucił je na ciebie, ale je odbiłaś. Brawo. Udało ci się za pierwszym razem.
- Ja je odbiłam ? - Zapytała ze zdziwieniem.
- Tak.
- A co z Jackiem ?
- Za chwile mu przejdzie. - Odparł i otworzył drzwi, w których stała Jessicka.
- Usłyszałam krzyk. - Odparła, zdyszana i czerwona na twarzy. Pewnie musiała przebiec przez całą kwaterę.- Krzyk Jacka.
- Przecież mówiłem, że nic mu nie będzie. - Warknął już mocniej, wyminął ją i wyszedł zatrzaskując drzwi.
Kiedy Jessicka ujrzała Elsę, klęczącą nad Jackiem, mina jej zrzedła.
- Co ty tu robisz ? - Warknęła niemiło.
- Miałam trening. Bardziej powinnam się zapytać ciebie o to samo.
- Ja tu mieszkam. - Odparła.
- Chodziło mi o to co ...
- Mniejsza o to. - Rzuciła gniewnie. - Co mu jest ? - Również uklękła.
- Nic mi nie jest. - Jack otworzył oczy i resztkami sił podniósł się do pozycji siedzącej.
- Na pewno ? - Elsa spojrzała mu w oczy, jakby bała się, że zaraz znowu upadnie.
- Na pewno. To był niezłe śnieżynko. - Uśmiechnął się do niej, całkowicie ignorując Jess. - Jestem pod wrażeniem.
- A ja nie. - Odparła chłodno. - Zawsze kiedy coś się dzieje, to ty obrywasz za mnie, a mi się to po prostu nie podoba.
- Właśnie. - Podchwyciła Jess. - Jack, nie powinieneś się narażać. Niech Tom to zrobi.
- On nic nie będzie robił. - Warknął Jack, patrząc surowo na Jessickę. - Ten dupek nawet w jednej setnej nie zna się na tym tak jak ja. Prawdopodobnie zdechłby zanim Elsa zdążyłaby wnieść barierę. Wniósłby tu więcej szkód niż pożytku.
- Czemu na mnie krzyczysz ? - Warknęła wstając i łypiąc na niego groźnie.
- Nie krzyczę. To ty dajesz jakieś absurdy.
- Bo się o ciebie martwię, a ty jak na złość idziesz w zaparte.
- Bo może nie chcę, żebyś się o mnie martwiła. - Ofuknął ją.
- Wiesz co Jack ? To koniec. Mam już dość twojego dystansu do mnie. - Popatrzyła na niego, a w jej oczach ukazały się łzy. - Wiem, że nigdy nie traktowałeś mnie poważnie. Nigdy nie powiedziałeś mi, że mnie kochasz. Byłam twoją zabawką, którą bawiłeś się przez większość czasu i wtedy kiedy miałeś na to ochotę. Nigdy nie szeptałeś mi czułych słówek. Nigdy. Traktowałeś mnie jak przygodę i chciałeś sprawdzić kiedy się ona wreszcie skończy. Jesteś pieprzonym dupkiem, który nie zasługuje na nikogo. Żałuję, że w ogóle cię poznałam. Kiedy chciałeś się wieczorami zabawić, wiedziałeś, gdzie mnie znaleźć, ale kiedy chciałam cię pocałować, tak po prostu bez żadnych zabaw, bez żadnych długich nieprzespanych nocy, ty odmawiałeś. Mam nadzieję, że żadna już się nie nabierze, pieprzony casanovo. Nie zasługujesz na jakiekolwiek szczęście. Bo ty nie wiesz, co to miłość. Według ciebie, było to moje ciało. Według mnie byłeś nią ty.
Odwróciła się i zatrzasnęła drzwi. Jack zbity z tropu stał patrząc w miejsce, gdzie przed chwilą dostał kazanie.
- Niech idzie w cholerę. - Machnął na nią ręką i spojrzał na Elsę.
Stała jak sparaliżowana, przyglądając się mu.
- Co ? - Zapytał, a jego głos wyszedł trochę za mocno zimny.
- Jak mogłeś.
- Co mogłem ? - Zapytał, najwyraźniej po raz kolejny zbity z tropu.
- Jak mogłeś ją tak potraktować ? - Zapytała z obrzydzeniem. - Bawiłeś się nią. Wykorzystywałeś, tylko po to by zaspokoić się ??!!
- Elsa ...
- Porąbany egoisto !! Czy kiedykolwiek zastanowiłeś się, jak się czuje ?? Czy kiedykolwiek pomyślałeś, jak może się czuć, gdy osoba którą kocha, wykorzystuje ją ???
- To nie twoja sprawa !!
- Moja !! Właśnie, że moja !! Bo ja też z tobą przebywam !! Ja też z tobą rozmawiam !! Nigdy nawet nie przypuszczałam, że mój przyjaciel, może być aż tak wielkim draniem !! A ty wciąż i wciąż nadajesz na Toma, a to przed tobą powinnam się bronić !!
- Czy kiedykolwiek coś ci zrobiłem ?? Czy kiedykolwiek powiedziałem coś złego ? Czy zmuszałem cię do czegoś ? Przecież jesteś moją przyjaciółką, jakbym mógł coś takiego zrobić ?
- Nie chodzi tu tylko o mnie. - Odparła spokojniejszym tonem, patrząc mu głęboko w oczy. - Nie chodzi o to, jaki jesteś, kiedy jesteś koło mnie. Tu chodzi o to, jaki jesteś, kiedy mnie nie ma.
- Nie chcę, żebyśmy się kłócili śnieżynko. To nie ma nic wspólnego z tym jaki jestem. Przecież mnie znasz. A co najważniejsze ... - Spojrzał w jej oczy. - ... myślałem, że akceptujesz mnie takiego jakim jestem.
- Akceptuję cię takiego jakim jesteś, ale nie mogę znieść, że ją wykorzystałeś.
- Nie wiem jak ci mam to wytłumaczyć, nie znam słów, więc jeśli naprawdę zależy ci żeby zerwać ze mną kontakt, to proszę bardzo.
***
- Boże, czy te ciastka muszą wszędzie się walać ? - Zapytała Elsa.
Minęło dwa miesiące od czasu jej pierwszego treningu. Jack nadal mieszkał u niej i nic nie wskazywało, żeby się miał wynieść. W tym roku Elsa nie szła do szkoły z powodu treningów. Mimo iż miała właśnie z tym roku kończyć szkołę, dla jej dobra musiała mieć treningi. Trzymała Jacka na dystans od ich ostatniej kłótni, Jessicka wyniosła się z kwatery, ale utrzymywała z Elsą kontakty. Czasami do niej dzwoniła i pytała się jaki lakier ma użyć, czasami gadały o chłopakach, czasami wychodziły na zakupy. O ironio, przez Jacka stały się przyjaciółkami. Blondynka właśnie stała w kuchni. Wszędzie walały się ciastka, cukierki, lizaki i tym podobne rzeczy.
Halloween. Święto duchów. Anka przebrana za wiedźmę i Jeremy za samego siebie właśnie zabierali się do wychodzenia na jakąś miastową imprezę. Elsa nie podzielała ich poglądu.
- To cholernie nudne. Dzieci się w to bawią.
- Dzieci chodzą od domu do domu, po cukierki. My, idziemy na imprezę. Będzie tam tyle ciach, że aż mam ciarki. Po za tym Jack też tam będzie. Jak myślisz ? Spodobam mu się jako wiedźma ? Może oczaruje go moja postawa.
- Nie wiem. - Burknęła Elsa. Właściwie szkoda jej było Anki, bo usilnie próbowała zwrócić na siebie uwagę Jacka. Nie powiedziała jej jednak o Jess i o zachowaniu Frosta.
- Spoko.
- A ty zostajesz ?
- Nie mam ochoty na imprezę. - Burknęła.
Kiedy wyszli, usiadła przed telewizorem, gdy zadzwoniła jej komórka. Przyszedł SMS od Toma.
" hej, słyszałem, że zostajesz, w domu
może wpadnę do ciebie ?
oglądniemy parę filmów ? "
Elsa wytrzeszczyła oczy. Nie miała ochoty oglądać filmów, ani spędzać wieczoru z Tomem. Ubrała się szybko. Założyła czarną, dosyć krótką sukienkę, czarne długie kozaki, czarne rękawiczki bez palców i skórzaną czarną kurtkę, włosy zaplotła w delikatny kucyk. Umalowała oczy na czarno. Zabrała ze sobą parę sztyletów... Jeden z nich wsadziła do pokrowca, który ukryła z trudem na udzie, bo sukienka była tak krótka, że ledwo go przykrywała. Kolejne cztery sztylety, wsadziła do kieszonek i jeden z nich za drugim udzie.
Szła w miejsce, gdzie jej rodzeństwo miało się świetnie bawić. Z dali zobaczyła kolorowe światła, biały dym, pary migdalące się i oparte o marmurowe kolumny. Zabawa była na otwartym powietrzu, ale wchodząc w tłum myślała już, że pomyliła imprezy. Wszędzie dziewczyny były na wpół rozebrane i pokazywały tyle ile tylko zdołały. Chłopcy lepili się do nich jak muchy. Wszędzie były też twarze pokryte rysowanymi szwami i tym podobnymi ... W tłumie mignęła jej burza rudych włosów. Anka. Więc jednak dobrze trafiła. Zmieniła zdanie, gdy zobaczyła z kim jej siostra się prowadza. Jack ubrany w białą prześwitującą koszulę i czarne spodnie.
Anka trzymała jego koszulę w garści ciągnąc go za sobą do pobliskiej kolumny. Oparła go o nią i pocałowała. On wziął inicjatywę i tym razem to on opierał ją, ale o ścianę jakieś szopy, z której nadawana była muzyka. Wziął jej obydwie ręce i wcisnął nie pozwalając my wykonała jakikolwiek ruch. Pocałował ją w szyję.
Brzydząc się przypomniał jej się sen z tamtej pamiętnej nocy. Wzdrygnęła się i kątem oka zauważyła brata. W towarzystwie wielu adoratorek bawił się świetnie.
- Niezły strój. - Usłyszała.
Odwróciła się i natknęła się na chłopaka o złotych oczach. Włosy w kolorze jasnego brązu opadały mu na czoło.
- Dzięki. - Burknęła.
- Mogę postawić ci drinka ?
- Przyszłam tu tylko na chwilę. - Sprostowała.
- Nie szkodzi. Lubię takie jak ty.
- Sugerujesz coś ? - Zapytała uśmiechając się kusząco.
- Wiele rzeczy. - Uśmiechnął się i polizał jej szyję. Poczuła zapach krwi i spojrzała na jego drinka. Pełny był czerwonego płynu. Po chwili poczuła zęby przesuwające się po jej szyi, jakby chciał ją ugryźć.
- Może pójdziemy tam dalej ? - Wskazała głową dalszą część imprezy, gdzie było dosyć mało osób.
- Chętnie. - Wziął ją za rękę i uśmiechnął jednoznacznie.
Tu cię mam. - Pomyślała Elsa.
Oparł ją o chłodną ścianę i znów zajął się jej szyją. Elsa włożyła rękę w jego włosy, a drugą wymacała nóż, który miała przy sobie. Bezszelestnie go wyciągnęła i zamachnęła się na niego. Odsunął się od niej. W blasku świateł, zalśniły jego ostre zęby. Zamachnął się na nią, mając już wbić w nią zęby, gdy ktoś go odciągnął.
Był to Tom.
- Tom ?!
- Tak !! To ja ! - Krzyknął wyraźnie wkurzony. - Gdzie Frost ? Musimy stąd wiać. Połowa zebranych tutaj to wampiry.
- Ostatnio widziałam ...
- Nieważne, już go mam. Zabawia się z twoja siostrą. A tak na marginesie, co ty tu robisz ?
- Ja ... a co ciebie to obchodzi ?
Przesunęła po nim wzrokiem i pobiegła do Jeremiego.
- Jer !!
- Elsie, co ty tu robisz ? - Dziewczyny oplatały go niczym winorośl.
- Musimy już iść. - Warknęła i pociągnęła go w stronę Toma, który stał już z Jackiem i Anką za jego plecami.
Nagle poczuła szarpnięcie. To był ten sam chłopak, który z nią flirtował.
- Nie ładnie tak odchodzić bez pożegnania. - Za nim stała już horda wampirzych nastolatków.
W jednej chwili chwycili Jacka i resztę, uniemożliwiając im jakikolwiek ruch.
Wściekły chłopak rzucił Elsę na ziemię, by zająć się Tomem. Uderzyła głową o beton. Okropny ból rozlał się po całej jej czaszce.
Kątem oka dostrzegła Jeremiego leżącego pod ciężarem dwóch wampirzyc, Jacka opartego o drzewo. Z jego szyi sączyła krew jakaś brunetka. Podniosła się ostatkiem sił. Nikt nie zwracał na nią uwagi i to było okolicznością sprzyjającą. Wzięła sztylet i rzuciła nim. W powietrzu pokrył się ogniem i trafił w drzewo tuż przy uchu brunetki i Jacka.
- Kolejny trafi w cel suko. - Warknęła.
Wszyscy na nią spojrzeli i skierowali się w jej stronę, ale ona nie bała się i wciąż stała w tym samym miejscu, obracając sztylet w rękach.
- Na waszym miejscu, nie robiłabym tego. - Nie słuchali jej, teraz już biegli.
Elsa trafiła sztyletem w ziemię, a ta wybuchła żywym ogniem, mimo iż nic na niej nie było rozlane. Około piętnastu wampirów zostało ofiarą płomieni i nie było możliwości by przeżyli. Dziewczyny i około pięciu chłopców którzy zostali cofnęli się od ofiar. Elsa w świetle płomieni z złośliwą miną i rozwianymi włosami, wyglądała jak prawdziwa wojowniczka. Spojrzała na ziemię, która powoli zaczęła pokrywać się lodem. Nagle przed nastolatkami pojawiła się fala wody. Zdmuchnęła wampiry, a potem nagle zmieniła się w lód. Blondynka jednak nie miała litości i podpaliła pozostałych, patrząc jak zmieniają się w popiół.
Gdy wszyscy byli już bezpieczni spojrzała na resztę.
- Łał ... siostra to było coś.
Nie odpowiedziała. Patrzyła hardo w ziemię, tylko po to by nie wypuścić łez z oczu.
- Wszystko z tobą w porządku ? - Zapytał Tom. Spojrzała na niego. Trzymał się za szyję. Najwyraźniej musiał zostać ugryziony.
- A z tobą ? - Dławiącym się głosem zapytała go.
- Trochę bolało, ale dla ciebie było warto. - Uśmiechnął się.
- Poniżasz się Vey. Twoje teksty wcale nie są romantyczne.
Elsa dopiero teraz na niego spojrzała. Hardo i zimno. Anka trzymała się z dala od białowłosego. Prawdopodobnie nie chciała wkurzyć Elsy.
Blondynka ruszyła w jego stronę.
- Wiesz co Frost ? - Pierwszy raz wymówiła jego nazwisko.
- Co śnieżynko ?
Spoliczkowany złapał się za bolące miejsce.
- Głupi. Głupi i nieodpowiedzialny gnojek. - Sapnęła na niego. Wyczuwała od niego ostrą woń alkoholu i wiedziała, że Anka też jest pijana.
- Za co to było do cholery ? - Zapytał wciąż zdziwiony.
- Za to, że naraziłeś Ankę na niebezpieczeństwo, za to, że naraziłeś siebie na niebezpieczeństwo, za to, że musiałam ratować twój tyłek, bo pan casanova musi się zabawić.
Zamachnęła się na niego, tym razem pięścią, ale złapał ją nie pozwalając jej poniżyć go po raz drugi.
- Nie przesadzaj. - Warknął. - Policzek ci mogę wybaczyć, ale na pewno nie pozwolę się skopać dziewczynie.
- W dupie mam twoje wybaczenie. - Fuknęła. Złość wychodziła z każdego skrawka jej ciała. Złość za to, że naprawdę okazał się być dupkiem, który wykorzystuje naiwność dziewczyn, za to, że się upił i poddał, a to on powinien ich bronić, nie na odwrót, a najbardziej za to, że dobrał się do Anki. Nie była zła o to, że ośmielił się dotknąć jej siostry, ani też o to, że bała się iż ruda może być kolejną jego zdobyczą. Była zła bo była zazdrosna o własną siostrę. Kiedy patrzyła na to, co on robi, była po prostu zazdrosna, chodź nie wiedziała dlaczego tak się czuła. Nie potrafiła wytłumaczyć. Doszło do niej w końcu to, że podoba jej się Jack. Że naprawdę jej się podoba. To było coś takiego, jakby miała słabość do szkolnego przystojniaka, którego być może nawet nie zna. Podobał jej się wygląd białowłosego. Podobało jej się jego ciało i usta, oczy i włosy, bo naprawdę był cholernie przystojny, ale w duchu wmawiała sobie, że tylko to, że to nie jest nic innego, jak przyjaźń.
- Puść mnie. - Wysyczała, gdy w końcu oprzytomniała.
Puścił ją, a ona wściekła szybkim krokiem zaczęła iść ku domowi, co chwila mocniej tupiąc szpilkami. Za nią jak cień pomaszerowała reszta. Gdy wrócili, poszła do kuchni z Jeremim i Tommym, by opatrzyć im rany. Kątem oka zobaczyła Ankę i Jacka jak kierowali się po schodach na górę, a potem tylko usłyszała zamykające się drzwi sypialni Jacka. Była ciekawa, po co obydwoje idą i czy ruda nie potrzebuje pomocy przy opatrzeniu ran, czy zadrapań. Zakradła się pod drzwi, ale uciekła szybciej niż mogła się spodziewać, gdy usłyszała cichy szelest satynowej pościeli. Zapomniała o Jeremym i Tomie, którzy czekali na nią na dole. Zbiegła po schodach i wybiegła na ulicę pełną już przebranych dzieci. Co chwila zaczepiał ją a to chłopiec, a to dziewczynka, pytając o cukierki. Odpowiadała im za każdym razem, że nie ma. Chciała wrócić się teraz do dawnych lat, kiedy ona sama była takim właśnie dzieckiem. Miała obojga rodziców i żyła w świecie magii i wyobraźni. Kiedy wierzyła, że jej tata był kiedyś księciem, a mama księżniczką. Kiedy świat nie wydawał się być tak niesprawiedliwy jak teraz i gdy nie miała żadnego pojęcia o miłości. Wierzyła, że to uczucie które łączy księżniczkę i księcia, które łączyło jej rodziców. Teraz ? Uważała to za powszechną chorobę, roznoszoną przez pierwsze wejrzenie. Chciała znów widzieć świat kolorami tęczy, a nie czernią i bielą. Łzy lały się potokami, uniemożliwiając jej widzenie, gdy biegła w kierunku, w którym znajdzie zawsze kogoś, kto ją wysłucha. Biegła na cmentarz. Do taty, do ukochanego taty, który nawet po śmierci, zawsze jest obok swojej małej księżniczki i który zawsze wysłucha. Biegła po to, by zapomnieć o bólu, o tym, że przyjaźń, czasami ma inne znaczenie, a wtedy bywa bardzo bolesna.