~ Sometimes it's better to be alone.
Nobody can hurt you.
Zeszła po schodach na dół wciąż z bolącą głową. Poczuła intensywny zapach parzonej kawy i słodkiej woni bułeczek, jeszcze ciepłych, przyniesionych prosto z piekarni. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo jest głodna. Przyspieszyła kroku i w ciągu minuty znalazła się w pomieszczeniu. Zdziwiła się. Bardzo. Anka i Jeremy siedzieli normalnie przy stole i zajadali się bułeczkami, ale przy kuchence nie stała jej mama tylko Jack. Mieszał w garnku mleko, a gdy zaczęło wrzeć, wyłączył gaz i wlał po kolei biały napój do trzech kubków.
- Gdzie mama ? - Spytała lekko zbita z tropu.
- Wyszła. Pomyślałem, że będziecie głodni, więc coś wam przygotowałem. - Jack nie spuszczając wzroku z kubków, odpowiedział jej zobojętniałym tonem.
- A wiesz gdzie wyszła ?
- Nie mam pojęcia, chyba się spieszyła, ale nie wiem gdzie. - Kolejna odpowiedź pełna obojętności.
Usiadła przy stole obok Jeremiego i wzięła bułkę, po czym zatopiła w niej zęby. Słodycz wypełniła ją od środka. Wczorajszy upadek chyba pomieszał jej parę rzeczy i przyspieszył proces głodu. Spojrzała na Jacka kątem oka. Zachowywał się jak ojciec. Jak ktoś kto jest wkurzony, obojętny i zdecydowany za razem. Zobaczyła jak bierze kubek i kładzie go przed nią wciąż z twardą miną. Pochyliła się nad parującym napojem.
- Kawa ? Skąd wiedziałeś, że piję kawę ? - Spytała.
- Chyba miał dobrą intuicję. - Odparł Jeremy zanim Jack zdążył odpowiedzieć. Spojrzała na obu chłopców.
Piorunowali się wzrokiem i gdyby on mógł zabijać to zamiast spokojnego poranka wybuchła by krwawa wojna, która z pewnością pochłonęłaby wiele ofiar. Nigdy nie widziała jeszcze takiej złości, ani u jednego, ani u drugiego. Następnie przeniosła wzrok na siostrę. Rude włosy miała spięte w kok, z którego wychodziło parę włosów. Jej niebieskie oczy były zimne, jakby martwe, a jej twarz nie wyrażała niczego. Z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk i gdyby nie to, że właśnie popijała bułkę mlekiem, Elsa uznałaby ją za martwą istotę. Przez następne kilka minut zajadała się bułeczkami, ale w końcu miała dosyć tej przenikliwej ciszy.
Odsunęła się od stołu i ze złością tupiąc wbiegła do swojego pokoju. Wzięła krótki prysznic i ubrała krótkie spodenki i top.
Rozejrzała się po pokoju i przeczesała jeszcze raz włosy, po czym zeszła na dół.
- Gotowa ? - Spytał Jack.
- Na co ?
- Mieliśmy odwiedzić kwaterę. - Odparł i jeszcze raz uważnie się jej przyjrzał. Wyglądała pięknie. A nawet nie pięknie, ale bosko.
- Myślałam, że mieliśmy tam iść za 2 dni.
- Tak, ale uznałem, że lepiej będzie jeśli będziesz już wiedziała na czym stoisz.
- No dobrze.- Odparła. - Jak się tam dostaniemy ?
- Polecimy.
- Wybacz, ale czy ja wyglądam na ptaka ? Nie mam skrzydeł.
- A kto powiedział, że akurat potrzebujesz skrzydeł ? Wiatr nas tam weźmie.
Elsa zrezygnowała z dalszego zadawania pytań. Po prostu nie było sensu.
Tak jak Jack wcześniej jej powiedział, polecieli. Wiatr smagał jej twarz, a włosy pchały się jej do buzi, gdy kurczowo trzymała się Jacka, mocno go ściskając w przypływie nagłego strachu.
- Spokojnie. - Odparł. - Dusisz mnie.
- Przepraszam. - W odpowiedzi ścisnęła go jeszcze mocniej. - Nie jestem przyzwyczajona do ekstremalnych podróży. - Parsknęła z sarkazmem.
- Już niedaleko.
Chwilę później stali przed dużymi wrotami. Jack pchnął je, a odgłos otwieranych wielkich drzwi spłoszyłby chyba najdzielniejszego. W środku było chłodno, a Elsa ubrała się dosyć skąpo. Byli na biegunie, ale o dziwo nie było na nim śniegu. Jack wytłumaczył jej, że ten teren jest otoczony zaklęciem. Dreszcz przebiegł jej po plecach, gdy idąc korytarzem za Jackiem patrzyła na duże obrazy różnych strażników. Na jednym z nich był Jack. Miał na sobie jak zwykle niebieską bluzę i brązowe spodnie. Na kolejnym była Ząbek. Spojrzała akurat na przed siebie i właśnie chyba w samą porę bo jeszcze chwila i uderzyłaby twarzą w plecy idącego przed nią białowłosego. Wyjrzała przez jego ramię. Stał przed drzwiami, w pięknymi złotymi wzorami. Otworzył je i wszedł do środka. Jej oczom ukazał się piękny duży salon z wielkim obsadzanym diamentami żyrandolem. Pod jedną ze ścian stała wielka czerwona sofa, a zaraz obok równie wielki kominek, w którym płonął ogień. Ciepło ogarnęło ją tak nagle. Reszta była równie piękna, że opisanie tego zajęłoby wieki. Jack wskazał ruchem ręki i zaprosił ją do środka. Na sofie siedziała zgrabna szatynka. Miała długie włosy, była szczupła i miała brązowe przenikliwe oczy. Jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu, gdy ich zobaczyła. Podeszła do Frosta i wtuliła się w niego.
- Gdzie byłeś ? - Spytała. Głos miała łagodny i słodki. - Wczoraj tak nagle wyleciałeś.
- Przepraszam, później może ci to wyjaśnię.
Odsunęła się od niego i pocałowała go mocno. Odwzajemnił pocałunek, ale odsunął ją od siebie.
- To jest Elsa. - Przedstawił blondynkę.
- A to ty. Miło mi cię poznać. Jestem Jessica. - Wyciągnęła rękę w jej stronę. Elsa uścisnęła ją, ale nie wiedziała czy to co poczuła było miłym uczuciem, czy niezbyt przyjemnym.
- Wiem. Jack opowiadał mi o tobie.
Spojrzała na niego.
- Mam nadzieję, że usłyszałaś same miłe rzeczy.
- Wątpisz w to ? - Spytał patrząc na nią ze swoim figlarnym uśmieszkiem.
- Wiesz, ty to zawsze coś przeinaczysz. Uwierz znam cię.
- Wiem o tym. - Znów ją pocałował.
- Dobra, zawiadomię innych o przybyciu Elsy.
Zniknęła za drzwiami, a po chwili wróciła z resztą strażników.
Okazało się, że Jack miał niewyparzony język. W pewnych chwilach zastanawiała się nawet, czy przypadkiem oni nie wiedzą o niej więcej niż ona sama.
Dosyć dziwnie było słuchać jak inni mówią o tobie. Poczuła dużą więź do Zębuszki i musiała przyznać, że bardzo polubiła Jessickę. Była na prawdę miła. Widziała miłość w oczach tej dwójki za każdym razem, gdy na siebie patrzyli. Zasługiwała na niego. Naprawdę na niego zasługiwała. Widać było jak bardzo go kocha i jak bardzo on kocha ją. W tej samej chwili poczuła smutek. Wielki żal. Chciała żeby ktoś kochał ją tak jak Jack kocha Jessickę. Gdy wracali nie odezwała się słowem. Było już ciemno, ale ona bynajmniej nie zamierzała iść spać. Wróciła do pokoju. Spojrzała na lustro. Nie wyglądała za dobrze, ale miała już plan. Ubrała ciemne rurki, czarną bluzkę i kurtkę, czarne buty na obcasie i rękawiczki bez palców.
- Co tu robisz ? - Usłyszała.
- Mogłabym zapytać ciebie o to samo. - Odparła z śmiechem, chodź sytuacja nie była bynajmniej śmieszna.
- Ty jesteś pijana ? - Spytał ze zdziwieniem.
- Nie spodziewałeś się tego prawda ? - Odparła z tonem zimnej wręcz lodowatej ( cenzura :P )
- Może jednak odprowadzę cię do domu ? Zapytał, gdy ta zatoczyła się i w samą porę przytrzymała się bramki, chroniąc się przed upadkiem.
- Może jednak ja to zrobię ? - Za jej placami rozległ się pewny siebie ton głosu, który słyszała chyba po raz pierwszy. Odwróciła się, a jej oczom ukazał się blondyn. Był wysoki, dobrze ubrany, zielone oczy wpatrywały się w nią z politowaniem. Nie znała go, ale wydawał się być miły.
- Musisz się zawsze przytoczyć wtedy, kiedy cię nie potrzeba ? - Matt wyglądał na złego.
- Spokojnie. Twoja dziewczyna jest bezpieczna.
Wziął Elsę na ręce i skierował się w stronę domu.
- Nie przedstawiłem się. - Odparł. - Jestem Tom.
- A ja ...
- Wiem jak masz na imię Elso. - Mrugnął do niej. - Obserwowałem cię od kilku dni, ale nie musisz się obawiać, nie jestem seryjnym mordercą.
- Wierzę ci.
- Co ci się stało ? Czemu się doprowadziłaś do takiego stanu ?
- Wiesz co to jest miłość ?
- Tak mi się wydaje.
- Miłość. Miłość. Miłość. Dla czego to jest dobre ? Absolutnie do niczego. - Odparła.
Nie zdążył jej odpowiedzieć. Dotarli pod drzwi domu blondynki. Zadzwonił.
- Matko boska ! - Drzwi otworzyła Jenna.
- Nie proszę pani, to tylko ja. - Odparł Tom.
- Dzięki bogu, że to ty Tom.
- o wy się znacie ? - Elsa zadała pytanie.
- Ty się już nie odzywaj, porozmawiamy jutro.
- Wręcz nie mogę się doczekać. - Mruknęła cicho.
Tom wszedł do domu i z małą pomocą Elsy odnalazł jej pokój. Otworzył drzwi i położył ją do łóżka przykrywając kołdrą.
- Dzięki Tommy. - Mruknęła cicho.
Chłopak zszedł po schodach.
- Dzięki Tom. Dobrze, że ją przyprowadziłeś.
- Nie ma sprawy, a i jeszcze jedno. Niech pani nie będzie dla niej surowa. Wydaje mi się, że chyba ma złamane serce.
- To jej nie usprawiedliwia, ale dobrze. Postaram się nie wybuchnąć.
Kiedy Tom zamknął drzwi, Jenna weszła na górę do pokoju blondynki.
- Ehhh co ci się stało ? - Zapytała się śpiącej już córki. Nie usłyszała odpowiedzi. - Lepiej szybko wytrzeźwiej, zanim twoja kara osiągnie rozmiary biblijne.
Poczułam żal do Jacka ;-; a i jecciky i tak nie lubię :P taka jestem. cos czuje ze pan zakochany w swojej dziewczynie Jack będzie zazdrosny o toma i o Matta B)
OdpowiedzUsuńRozdział zaje...fajny !! :3
-kara (usia)
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńJedyne co mnie pociesza to tytuł bloga :3 ''jelsa......" i w głębi duszy wiem ze w bliżej nieokreślonej przyszłości bedzie jelsa :3 na 1.000 000.000 będzie jelsa :3
W bliżej nieokreślonej przyszłości ... Czyli tak jak u ciebie? XD
UsuńOj tam.... nie czepiaj sie szczegółów... :D
Usuń