this love is stronger than death ♥

this love is stronger than death ♥
Infinity love

niedziela, 26 kwietnia 2015

4. - " Nie był grzecznym chłopcem "

Napisałam nexta ale nie jestem pewna kiedy pojawią się następne na tym i na pozostałych blogach. Mam egzaminy i bardzo mało czasu :(  Mam nadzieję, że wam się spodoba rozdział, ale nie napalajcie się jeszcze na Jelsę. bo do tego jest jeszcze z dobrych kilkanaście rozdziałów w dal :3 A poza tym mam takie pytanie. Lubicie więźnia labiryntu ? :3


~ Co dzień myślę o tobie, nic dziwnego w tym nie ma
płacę dość słoną cenę za wszystkie wspomnienia
trudno ich nie doceniać, teraz daję ci słowo
wciąż pamiętam chwile, gdy ty byłeś obok.

Światła zaświeciły się na górze. Elsa leżała na podłodze. Czuła, że nie będzie w stanie długo utrzymać się w świadomości. Straciła przytomność. Podczas, gdy ona była na skraju świadomości pomieszanej ze snem, Jeremy, Anna i Jenna starali się ocucić blondynkę i sprowadzić ją na ziemię. Na płytkach było mnóstwo krwi, a włosy blondynki były koloru buraka. Mimo iż upadek był poważny, stan Elsy nie wymagał pogotowia, więc wstrzymali się z karetką. Jeremy wziął siostrę na ręce i zaniósł ją do jej pokoju, ale zanim ją położył, opatrzył w miarę swoich możliwości ranę dziewczyny. Przykrył ją kołdrą i przejechał dłonią po jej policzku, a po chwili westchnął użalając się nad jej stanem. Spojrzał na nią. Elsa była dla niego bardzo bliska. Była pierwszą kobietą, którą tak mocno pokochał. Zazdrościł sam sobie, że ma tak piękną, troskliwą, delikatną siostrę. Zrobiłby dla niej wszystko, rzuciłby się nawet w ogień. Kochał blondynkę trochę mocniej niż drugą rudą siostrę. Anka  denerwowała go na okrągło, ale jakoś nie miał wyrzutów sumienia z niesprawiedliwości.  Wstał z klęczek i jeszcze raz popatrzył na ledwo żyjącą siostrę. Uśmiechnął się pod nosem, mimo iż sytuacja nie była zabawna. Wyszedł z pokoju i zamknął drzwi, gdy wpadł na kogoś. Przeniósł wzrok na osobę, którą mało nie podeptał. Białe włosy porozrzucane w nieładzie, bluza niechlujnie założona i nierówny oddech. Jack. Co on tu robił ?


Ciemny pokój oświetlała tylko jedna świeczka. Jack właśnie był zajęty głaskaniem po głowie Jessicki, która delikatnie jeździła palcami bo jego torsie i wyrzeźbionym brzuchu. Z każdym dotknięciem jej delikatnych dłoni, na jego rozgrzanym ciele, czuł dreszcze, ale teraz poczuł nie dreszcz, ale skurcz. Mocne i ostre szarpnięcie rozeszło się po całym jego brzuchu. Zwinął się w kulkę zrzucając z siebie Jessickę, która upadła na podłogę. Jack jak na zwolnionym filmie zobaczył kogoś spadającego ze schodów i szept układający się w jego imię. Mimo bolącego brzucha, ubrał się jak najszybciej i wyleciał z kwatery w stronę Burgess. Po drodze zatrzymał się w samym centrum, bo trudno było mu mówić, a wiatr nie rozumiał jego rozkazów. Nie czekając na nic, zaczął biec w stronę domu blondynki, pomimo ostrego bólu, bał się, że coś się stało i nie zdąży na czas. Bez ostrzeżenia wpadł do domu, i pobiegł na górę, ale po drodze zdążył zobaczyć kałużę krwi na płytkach w holu. Nie zdążył wejść nawet na półpiętro, gdy zatrzymała go matka Elsy. Zdziwiony i równie przerażony rzucił jej spojrzenie, które miało na celu ostrzeżenie, że byłoby dla niej lepiej, gdyby zeszła mu z oczu. Ta posłusznie ustąpiła mu miejsca. Nie bała się go, ale wiedziała, że kiedy Jack o coś się martwi, lepiej go nie drażnić. Białowłosy był tak zdezorientowany, że tuż na zakręcie zderzył się z kimś, mimo tego utrzymał się na nogach. Spojrzał na obiekt, który wszedł mu w drogę, a jego złość wzrosła. Każdy czyn w tym momencie, który nie przypadłby mu do gustu, drażnił go, wywołując u niego falę złości.
Jeremy. Oczywiście, ten chłopak musi być zawsze tam, gdzie nie trzeba. Nie to, żeby go nie lubił, ale w tym momencie nie pałał do niego sympatią.
- Sorry. - Jer wymamrotał w ramach przeprosin, ale białowłosy nie wyglądał jakby się tym specjalnie przejął. Jego twarz nie wyrażała oburzenia, ale strach i zaniepokojenie.
- Nieważne. - Przerwał mu. - Gdzie ona jest ? Co z nią ?
W Jeremym zawrzało. Jak on w ogóle śmiał ? Gdzie się podziewał, gdy to się zdarzyło ? Jeremy doskonale wiedział, że to musiało stać się przez niego, bo doskonale słyszał, gdy klękał nad siostrą, imię które szeptała.
Stanął na przeciwko niego i zagrodził mu drogę, tak by nie mógł przejść.
- Odsuń się Jer. Dobrze ci radzę. - Jack był zdyszany, zdezorientowany i zdenerwowany.
- Co ty sobie myślisz ? Za kogo się masz ? - Jeremy stał i nie pozwolił mu choćby na skierowanie wzroku na drzwi do pokoju Elsy.
- Nie wiem o co ci chodzi. - Jack odparł trochę spokojniej, ale wciąż głos drżał mu.
- Doskonale wiesz. - W zamian dostał warknięcie.
- Jeremy ! Przestań i przepuść go. - Po chwili na szczycie schodów pojawiła się Anka, której najwyraźniej nie podobało się, że nawet w takiej sytuacji nie Jeremy nie potrafi się opanować i choć na chwilę nie być szorstkim. Ciemnowłosy odsunął się, ale zanim Jack wszedł do pokoju, chwycił go za rękę i posłał mu złowrogie spojrzenie, a potem tylko warknął ciche " mam cię na oku " po czym odwrócił się i odszedł kipiąc z wściekłości. Jack nie przejął się zbytnio jego słowami i jak petarda wpadł do pokoju, ale ostudził zapał, gdy zobaczył wciąż nieprzytomną blondynkę z krwawiącą raną i wystawą siniaków na ciele.
Podszedł do łóżka z poważną miną i wziął rękę Elsy po czym złączył ją ze swoją. Siedział tak 10 minut, ale Elsa wciąż nie okazywała żadnych oznak życia. Zrezygnowany miał zamiar już wstać, gdy poczuł ucisk w jednym z palców. Spojrzał w stronę łóżka, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy zobaczył uśmiechającą się delikatnie blondynkę. Usiadł z powrotem.
- Jednak żyjesz. - Wydyszał.
- No cóż, wszystko widzę, wszystko słyszę,oddycham. Tyle faktów wystarczy by wziąć mnie za żywą istotę ? - Spytała z sarkazmem.
- Nie wierzę. Nawet w obliczu śmierci, nie możesz się powstrzymać, by nie utrzeć mi nosa.
- Taki mój urok. Jak się czujesz ? Wszystko dobrze ? Martwiłam się o ciebie.
- To chyba ja powinienem zadać te pytania i to ja powinienem się o ciebie martwić, bo to ty wyrżnęłaś z drugiego piętra na sam dół.
- Wiesz, w obliczu tego, że mało nie skręciłam karku, mam się całkiem nieźle.
Jack spojrzał na nią, choć widział na jej twarzy grymas bólu. Nie dziwił się jej, w ostateczności, gdyby on zaliczył taki upadek ...
Elsa tymczasem wpatrywała się w przyjaciela. Zdziwił ją jego wygląd. Włosy miał bardziej rozwiane niż zazwyczaj, bluza przekrzywiona, spodnie założone na opak, ale nie to przykuło najbardziej jej uwagę. Delikatnie zabarwiona skóra na szyi chłopaka, była bardziej ciekawa niż reszta. Wyglądało to tak jakby była to ... nazwy tej rzeczy nawet sama nie chciała wpuścić do głowy, a tym bardziej okoliczności w jakiej ta rzecz mogła powstać. Siląc się na troskę, podniosła się na łokciu. Sprawiło jej to wiele bólu, ale na prawdę w tym momencie pragnęła zobaczyć go w całej okazałości. Zbywając zmieszane spojrzenie chłopaka, podniosła dłoń i przejechała mu po szyi w miejscu, gdzie znajdowała się owa rzecz.
- Co ci się stało ? - Zapytała, jakby w ogóle nie kojarzyła faktów.
- E ttoo ... - Jack gubił się w odpowiedziach. - Nieistotne. - Urwał mając nadzieję, że Elsa na serio jest taka głupia, jaką w tej chwili sprawiała.
Ale ona nie była. Widząc rumieniec na twarzy Jacka utwierdziło ją to, że to co się stało, nie powinno być dobrym opowiadaniem dla dzieci. Skojarzyła fakty, powoli ale dogłębnie. Jack i Jessica, jej przeczucie co do tego, że z Frostem coś jest nie tak, jej upadek, niechlujny wygląd Jacka, " to coś " na jego szyi i rumieniec, który z pewnością nie był niewinny. Powstrzymała się od krzyknięcia na całe gardło, gdy w końcu skumała o co chodziło, a spojrzenie Jacka tylko ją w tym utwierdzało. Wiedziała, że Jack nie był grzecznym chłopcem, ale raczej nigdy nie myślała o tym. Poczuła się zazdrosna, ale nie wiedziała dlaczego. Mimo tego, poczuła się lepiej. To właśnie jedna z tych rzeczy, które warto wiedzieć o Bratnich Duszach. Jack jest siłą Elsy i na odwrót. Bliskość chłopaka poprawiła jej stan. Mimo iż była zła na Jacka, sama nie do końca wiedziała za co, to czuła, że potrzebuje go teraz. Poprosiła go by został z nią na resztę nocy. Zgodził się. Przynajmniej tyle mógł zrobić, w końcu przez niego spadła ze schodów, przy okazji zmniejszy choć trochę poczucie winy. Elsa zasnęła szybko wtulona w Jacka jak w poduszkę. Ale Jackowi nie było przyjemnie. Nie z tego powodu, że nie lubił towarzystwa czy choćby dotyku Elsy, ale dlatego, że czuł się całkowicie i kompletnie rozdarty pomiędzy namiętnością a przyjaźnią.

sobota, 18 kwietnia 2015

3. - Ból, a przyjemność.

Rozdział 3. Przepraszam, ale jestem chora i nie wyzdrowieję szybko. =( Mam nadzieję, że się spodoba i nie bądźcie źli, przestraszeni czy coś. Trochę akcji zawsze się przydaje =)
~ Tak ciężko jest wybrać, 
pomiędzy bólem, a przyjemnością.


 26 czerwca 2015 r. 
Drogi Pamiętniku !               




Odkąd poznałam Jacka, wiele się zmieniło. Jest już lato. Tak, dokładnie tyle czasu minęło. Dla niektórych to mało, dla innych dużo, ale jedno wiem na pewno, dla mnie to była zaledwie chwila. Już nie byłam smutna, zagubiona. Stałam się lepsza, szczęśliwsza. Ta zmiana była dla mnie zbawienna. 
Każdy dzień był jak dar. Każdy był cudowny. Odkąd Jack jest obok mnie, ani razu nie uroniłam ani łzy. Pamiętnik wciąż prowadzę, ale to dlatego, że wspomnienia są ważne. Nie chcę zapomnieć o nich, chcę je pamiętać jak najdłużej. Każdy w szkole dziwił się, co się ze mną stało. Nic. Jestem wciąż ta sama, ale jednak inna. Mimo moich starań, wciąż jestem najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Wszystkie  dziewczyny deptały  mi po piętach codziennie. Nie odstępowały mnie na krok. Ja wiem czemu. Myślą, że jak się pokażą w towarzystwie to będą równe mi. Nie mówię, że są gorsze, każdy z nas jest równy drugiemu, nie ma lepszych i gorszych, ale to co one robią jest już po prostu żałosne. 
Szkołę zostawiłam  za sobą, w końcu są wakacje. W domu jest inaczej. Mama wiecznie jest zabiegana. Prawdopodobnie to dlatego, że należy do rady miasta. Nasza rodzina jest spokrewniona z założycielami Burgess. Nie odlegle. Właściwie mój pra pra dziadek, był jednym z założycieli. Cholera, co ja piszę. To w ogóle nie nawiązuje do tematu. No więc, Jeremy ma doła, bo Vicki, w której się buja i która jest siostrą Matta, rzuciła go. Może nawet to i lepiej, ja osobiście uważam, że nie jest dla niego. Zrobiła z niego ćpuna, a teraz wrak człowieka. Idiotka. Nigdy jej nie znosiłam, ale akceptowałam ją tylko ze względu na Matta i Jera. 
Anka narzeka, bo jeden ze szkolnych ciastek zaprosił ją na bal, a potem porzucił. Współczuję jej, ale jednocześnie uważam, że jest zbyt naiwna. A Jack ? No cóż, moja rodzina już wie o nim. Nie wiem skąd, nie wiem jak, ale są nawet zdolni go zobaczyć, a ja po prostu nie wiem jakim cudem. Czary chyba. Jer stara się być twardy w stosunku do niego, ale ostatnio gadają jak kumple. Anka ? Zarywa. Tak, nie kłamię, słowo daję, że Jack podoba się Ance i ciągle do niego się klei. Nie poprzestaje w dalszym ciągu, mimo iż Jack ma dziewczynę. Ma na imię Jessica. Nigdy jej nie widziałam, bo Jack o niej nie często wspomina, ale kiedyś mówił mi o niej. Powiedział, że również jest strażniczką i jest teraz na jakieś misji, no i że wraca właśnie dzisiaj. Może dlatego go jeszcze dziś nie widziałam. Może jest to trochę dziwne, że jest lato, a Jackowi nic nie dolega. To przez eliksir. Ma jakiś tam specjalny eliksir, który sprawia, że nie musi się przejmować ciepłem. Do tej pory nie wiem jeszcze wszystkiego o Strażnikach, ale Jack ma zamiar mnie zabrać do kwatery za 2 dni. Czasami kwatera jest nazywana po prostu domem Mikołaja. Mieszkają w niej Strażnicy. Nie wszyscy oczywiście. W tej konkretnej mieszka North, Zając, Ząbek, Jack no i Jessica. Jestem ciekawa, jak tam jest. Ale pomijając to, zapomniałam wspomnieć o jednej ważnej rzeczy. Ostatnio znaleźli jakieś zaklęcie dzięki któremu wyglądają jak ludzie. No wiecie. Ząbek jest dziewczyną, Zając nieźle zbudowanym facetem. Wygląda na około 30 ? Hahaha, jedyne co się nie zmieniło to jego sarkastyczne poczucie humoru i tatuaże na ciele. North nie wyglada już jak typowy Mikołaj. Wygląda inaczej, chodź musiałam pomóc wybrać dla niego rzeczy. Jack pokazał mi zdjęcie, a gdy zobaczyłam w co jest ubrany North, wybuchłam. Musiałam jakoś pomóc, a ponieważ jak wcześniej wspominałam, do kwatery wybieram się pierwszy raz za 2 dni, musiałam wybrać ciuchy i przesłać je przez Jacka. Co do Jacka, ostatnio jest spięty. Denerwuje się spotkaniem z Jessicą. Już tylko kilka godzin. Nie widziałam go od tygodnia. Powiedział, że potrzebuje samotności, ale nie chciał mi się z niczego zwierzyć. Trochę mnie to smuci, bo nie cierpię, gdy on jest w złym stanie. Bratnie Dusze tak mają. Jest moim przyjacielem i nie chcę go stracić. 
   

Elsa przerwała pisanie. Spojrzała na zeszyt. 3 kartki zapisane w jeden dzień. Westchnęła głęboko i oparła głowę o chłodną szybę. Nie miała ostatnio komu się wyżalić, a nie przywykła do tak długiej samotności. Z Jeremim nie było jak  pogadać, nie zrozumiałby. Anka dąsała się i wściekała nie wiadomo o co, całe dnie siedziała w pokoju i schodziła by coś zjeść lub się napić. Z mamą Elsa prawie w ogóle nie rozmawiała. Nie miały dobrego kontaktu, od śmierci ojca. Oddaliły się od siebie, chodź wcześniej blondynka dzieliła się z nią każdą nowiną, każdym zawodem, problemami z Mattem i nie tylko. Bonnie wyjechała na wakacje, Caroline też. Z Mattem nie rozmawiała od ich rozstania, a reszcie swoich przyjaciół nie ufała na tyle, by poruszać takie tematy. Zacisnęła palce na długopisie, po czym cisnęła zeszytem w kąt, a pisak złamała na pół. Kawałek plastiku ostro wbił się jej w palce, a gdy chciała go odrzucić, dodatkowo zrobiła sobie niechcący wielką szramę na całej dłoni. Syknęła z bólu i upuściła na podłogę przyczynę swojego nieszczęścia. Zeskakując tuż obok złamanego długopisu z wściekłością kopnęła go w kąt, przeklinając swój los. 



Jack już od paru dni nie potrafił wysiedzieć na miejscu. Jeszcze tylko kilka godzin i ją spotka. Tęsknił za nią, ale czuł, że jego serce nie jest już tak mocno do niej przywiązane jak wcześniej. Dziwnie jest czuć, że dziewczyna którą się kocha, jest nagle mu trochę dalsza. Nie chciał myśleć o rzeczach, które nie są szczególnie miłe i które mogłyby zrodzić u niego wątpliwości. Miał jeszcze czas, napisał Jessice smsa ( strażnicy zachowują się jak ludzie ), żeby od razu przyszła do jego pokoju po powrocie. Czas wolny postanowił wykorzystać dla Elsy. Nie rozmawiał z nią od tygodnia. Nie powinien je opuszczać na tak długo, ale dziwnie się czuł, gdy był blisko niej. Serce mu przyspieszało i czuł strach i poczucie winy ? Nie umiał tego wyjaśnić. W parę minut był już w domu blondynki. Otworzył okno i wszedł przez nie. Zawsze tak robił. Zobaczył jak Elsa kopie podłogę ( dziwne ) i usłyszał siarczyste przekleństwa, które padały z jej bladych ust. 
- Podłoga nie chce współpracować ? - Zapytał, śmiejąc się głośno. 
- Cholera, Jack ! Nie strasz mnie tak debilu !
- Powinnaś przywyknąć, nie zdążyłaś jeszcze ? 
- Nie bardzo wiesz. - Ucięła z sarkazmem. 
- Pomożesz mi ? - Zapytał, a gdy Elsa się odwróciła pokazał jej białą koszulę zapinaną na guziki.
- Ah zapomniałam ! Jessica dzisiaj wraca. 
- Tak. - Odparł obojętnym tonem, wyminął ją i znikł w drzwiach do łazienki. 
Blondynka była autentycznie zdziwiona jego zachowaniem. Czy to tęsknota tak na niego wpływa ?
Po chwili do pokoju wszedł białowłosy w czarnych dżinsach, a w ręku trzymał swoją bluzę i białą koszulę. 
Zaraz. Elsa pokręciła głową, gdy patrzyła na jego spodnie, a potem na dwie koszule. Skoro on jak tu przyszedł miał w ręku białą, a na sobie niebieską, a teraz powinien mieć białą na sobie i niebieską trzymać w ręku, a skoro on trzyma dwie to znaczy że ...  Kurde ! Blondynka momentalnie zrobiła się czerwona, gdy zobaczyła, że Jack nie ma na sobie w ogóle żadnej z bluzek. Ona była czerwona jak burak, a on nic sobie z tego nie robił. 
- To jak pomożesz ? - Jack pokazał guziki. 
- Chyba musisz sam sobie poradzić. - Elsa w odwecie pokazała mu szramę na dłoni, z której w dalszym ciągu lała się krew. O bólu już nawet nie pamiętała. 
Jack spojrzał na ranę i odrzucając swoje bluzy na łóżko, szybko znalazł się obok niej. 
- Opatrzę ci to. 
- Nie, nie trzeba. Naprawdę, Jack, spóźnisz się na spotkanie z Jessicą. 
- Ona może poczekać. - Odparł poważnym tonem. 
Co on powiedział ? Tak. Jack stawia Elsę wyżej niż swoją własną dziewczynę. Jego troska o blondynkę była większa niż tęsknota za miłością. Niebieskookiej zrobiło się ciepło i to nie tylko na ciele, ale i w sercu. Poczuła, że naprawdę ma przyjaciela. Nie chciała się do tego przyznać, ale ucieszyła się, gdy chłopak wypowiedział te słowa. Poczuła się wtedy taka ... najważniejsza do niego. Może i rzeczywiście tak jest, ale nawet jeśli to oni jedno ani drugie nie byłoby w stanie się do tego przyznać w głębi, a co dopiero przed samym sobą. 
Poczuła jak delikatne palce jeżdżą po jej dłoni, a potem niespodziewane pieczenie, ale był to dobry ból, taki którego mogłaby doznawać za każdym razem, gdyby tylko Jack był przy niej. To było bardziej nie na miejscu, ale musiała to przyznać i przyznała, bez wycofywania niczego. Spojrzała na swoją ranę, ale ona była już odkażona i przykryta warstwą plastra. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy Jack spojrzał na nią, nie podnosząc nawet głowy. 
- No, to teraz musisz już pomóc. - Uśmiechnął się, założył białą koszulę na umięśnione ciało i stanął przed blondynką. 
- Boże, jak ty mnie wykorzystujesz. - Przewróciła oczami, po czym dostała poduszką. - Ej ! A to za co ? 
- Wiesz za co. - Zaśmiał się jeszcze głośniej. - A teraz zapinaj ! - Rozkazał. 
Podczas, gdy Elsa zapinała mu guziki, on patrzył się na jej naburmuszoną twarzyczkę i jej rozwiane włosy, spowodowane uderzeniem poduszką. Uśmiechnął się niezauważalnie i sięgnął dłonią do jej roztarganych blond włosów. Wziął i założył jej za ucho kosmyk, który był chyba najbardziej niesforny z wszystkich razem wziętych. Gdy tylko jej dotknął, Elsa podniosła na niego zdziwiony wzrok. Wygiął wargi w uśmiechu, a jeszcze bardziej, gdy zobaczył purpurę na jej twarzy. Uwielbiał to. Zawsze, gdy się rumieniła. To była jedna z jej wielu zalet. Najpiękniejszy rumieniec miała jednak wtedy, gdy zimą wieczorami spędzali czas na dworze, grając w bitwę na śnieżki, którą on oczywiście zawsze wygrywał. 
- Zrobione. - Odparła, zapinając ostatni guzik. 
- Dzięki. - Odparł, równie obojętnie co i ona. - Na pewno wszystko ok ? 
- Tak, wszystko dobrze. 
- Cieszę się. - Jack spojrzał na zegarek, stojący na szafce nocnej Elsy. - Kurde, już późno. 
- Miej miły wieczór. - Uśmiechnęła się łagodnie, gdy ten już miał zamiar wylecieć. 
- Ty też śnieżynko. - Odwzajemnił uśmiech, tym razem pełnym emocji i wyleciał w stronę kwatery. 
Elsa spojrzała na łóżko. 
- Co za głupek ! - Warknęła. - Bluzę, zostawił. 


Jessica weszła do kwatery, ale po drodze nie spotkała żadnego ze strażników. Uznała to za okoliczność sprzyjającą. Weszła do swojego pokoju i odstawiła bagaż, po czym zgodnie z prośbą Jacka, wysłaną w postaci smsa przyszła do jego pokoju, ale go tam nie zastała. Czekała około 10 minut zanim drzwi się otworzyły i stanął w nich białowłosy.  Najpierw był zdziwiony, ale w następnej chwili był już przy niej. Spojrzał jej głęboko w oczy i wyszeptał do ucha.
- Tęskniłem ...
- Jack ...
To była ich cała rozmowa. Po chwili całowali się i to było na tyle. Słychać było tylko westchnienia i cichy szmer. Pożądanie wzięło górę. Dalej ? Chyba każdy wie co mogło być dalej ...





 Elsę obudził mocny skurcz w brzuchu. Wstała i spojrzała na zegarek. 2 godzina wyraźnie się rysowała. Ból był niemiłosierny. Blondynka doszła do drzwi pokoju, a potem skierowała się w stronę schodów. Miała zamiar zejść do kuchni, wziąć tabletkę i wodę. Przez cały ten czas miała okropne wrażenie, że to wszystko wiąże się z Jackiem. Przystanęła na samej górze i złapała się poręczy. Zapomniała o bólu, teraz zrodził się strach. Czy z nim wszystko w porządku ? Nic mu się nie stało ? Poczuła kolejne uderzenie w brzuchu, a w głowie jej się zakręciło. Postawiła nogę na stopniu, ale dalej los nie był łaskawy. Poślizgnęła się. Obijała się kolejne stopnie coraz mocniej. Poczuła ostry ból w głowie, gorąco i usłyszała jakieś krzyki i zobaczyła światło. Ostatnie co z trudem udało jej się wymówić, to Jack. 


środa, 8 kwietnia 2015

2. - Bratnia Dusza.

Nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba i nie będzie klapą. =) Uznałam, że chyba za szybko ich ze sobą łączę, więc będę się starała jakoś to naprawić i dać więcej uczuć i trochę namieszać. =D  Może zauważyliście, że tuż przed rozdziałem wstawiam cytat w górnym  prawym rogu ? Odnoszą się one do rozdziału, ale chcę się tego dowiedzieć od was. Podoba wam się taki pomysł ? Cytat o tematyce rozdziału, tuż przed rozdziałem ? ( masło maślane :P ) Napiszcie w komentarzu. Miłego czytania. ;*

~ Jesteś moją bratnią duszą. Razem przejdziemy przez świat.
Nie wiem co to znaczy, ale znaczy to dla mnie wiele. 



- Przepraszam, ale ... możesz powtórzyć ? - Zająknęła się i lekko nachyliła się w jego stronę, tak jakby bała się, że zamierza zrobić jej krzywdę.
- Jack Frost. - Odpowiedział nieco zniecierpliwionym tonem.
- Nie słyszałam. Nie wiem kim jesteś. - Odwróciła się z zamiarem odejścia.
- Za to ja wiem, że świetnie potrafisz zamrażać.
Odwróciła się błyskawicznie i wpatrzyła się w niego przerażonym wzrokiem. Skąd on do jasnej cholery wie o jej mocy ?
- S...Skąd wiesz ?
- Wiem o tobie więcej, niż ci się wydaje.
- Słucham ?!
- Wszystko ci wyjaśnię, ale musisz mi zaufać.
- Jak ci mogę zaufać, skoro nawet cię nie znam ?
- Wszystko ci wytłumaczę, ale pozwól mi to zrobić.
- Dobra, ok ... emmm no ? Co masz mi do powiedzenia ?
- Mamy tutaj rozmawiać ?
- A co ? Myślałeś, że zaproszę cię do kawiarni na kawę i ciasteczko ?
- A nie ? - Uśmiechnął się pod nosem z sarkazmem.
- Ehh ... nie.
- Przykro. Ale cóż, zawsze możemy posiedzieć pod drzewem. - Mrugnął do niej.
Uśmiechnęła się do niego delikatnie, a w następnej chwili poszła za nim pod jabłoń. Usiadła w cieniu, a po chwili obok niej spadło jedno, czerwone jabłko. Spojrzała na górę, ale nie zobaczyła nikogo. Usłyszała cichy ruch i spojrzała przed siebie i natknęła się na niebieską bluzę chłopaka.
- J ... Jak to zrobiłeś ?
- Skoczyłem, proste i skuteczne.
- To dość wysoko. Jak to możliwe, że nic ci się nie stało ?
- To jedna z rzeczy, które potrafimy. - Usiadł obok niej. Zrobiło jej się ciepło. Poczuła się bezpieczna, tylko dlaczego ?
- Potraficie ? Czyżbym usłyszała liczbę mnogą ?
- Owszem. - Pokiwał głową i postawił jej kolejną kolejkę uśmiechających się śnieżnych zębów.
- Ok. To może od początku ?
- Jak sobie życzysz. - Zrobił się poważny. - Na imię mam Jack Frost i jestem strażnikiem zabawy. Jestem tutaj, bo potrzebuję twojej pomocy. Mikołaj i Zając nie byliby tacy grzeczni.
- Kto ?
- Jest nas więcej. Jest Święty Mikołaj, Zębuszka, Zając, Piasek ...
- Święty Mikołaj ?! Masz mnie za głupią ? - Spojrzała mu prosto w oczy. Zobaczył, że nie żartuje. Widział narastającą tam złość, a nie chciał jej rozzłościć.
Podniosła się z ziemi, porwała z niej torbę i rozwścieczonym krokiem skierowała się w stronę wyjścia z polany. Poczuła czyjeś ciepłe delikatne palce na swoim nadgarstku, a potem lekkie szarpnięcie i te same dłonie w pasie. Podniosła zdziwione oczy i natknęła się na błękit. Obydwoje byli za blisko siebie. Znali się pół godziny, ale nie zabrała jego dłoni, ani się od niego nie odsunęła. Patrzyła wciąż na jego twarz, przystojną twarz, która była tak blisko.
- Zostań, proszę. - Szepnął wpatrując się w jej usta.
- Wybacz mi, ale nie wierzę w takie rzeczy.
- To prawda, wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale to jest równie prawdziwe jak twoja moc.
Poruszyła się niespokojnie, ale on wcale nie zamierzał jej puścić.
- Nie mogę. - Spuściła wzrok.
- Ufasz mi ? - Podniósł jej twarz, tak by mógł patrzeć jej w oczy.
- Ufam ... - Nie wiedziała dlaczego to powiedziała, ale tak było. Ufała mu.
Pozwoliła mu zaprowadzić się znów na polanę. Tym razem wyjaśnił jej wszystko ze szczegółami, a ona uważnie słuchała, chodź trudno było jej w to uwierzyć.
- Mrok jest silny, ale ty jesteś potężna, możesz go pokonać.
- Tak, a wracając do sprawy, która mnie najbardziej zaciekawiła, tooo ...
Jack podniósł wymownie jedną brew, jakby się spodziewał o co ma zapytać.
- Tak, jesteśmy Bratnimi Duszami.
- I to mnie ciekawi.
- Doskonale wiem, o co chcesz zapytać, więc nie musisz się tłumaczyć ani marnować tlenu. Sam ci wszystko wyjaśnię.
- Czekam. - Uśmiechnęła się szeroko, a on odwzajemnił uśmiech.
- Jesteśmy Bratnimi Duszami. Tak, to prawda. Bratnią Duszę otrzymuje każdy o niezwykłej mocy, jak ty, czy ja. Są trzy rodzaje Bratnich Dusz. Jedną tworzy para, taka jak my, kolejną dwie kobiety, a inną dwaj mężczyźni. Dwie kobiety to siostry cienia, dwaj mężczyźni to bracia walki, a tacy jak ja i ty ... no cóż, nie mamy nazwy. Jesteśmy tym połączeniem, które nie zdarza się często. W całym istnieniu na palcach jednej ręki można wyliczyć ile było takich ludzi, powiązanych więzią. Często nazywają nas zapisanymi w gwiazdach. Wiesz, to znaczy, że nasza przeszłość, teraźniejszość i przyszłość jest zapisana w gwiazdach. Po części może i to prawda, ale ja chodzę na żywioł. Bratnie Dusze mają na celu wspólną ochronę, walkę, pomoc. Jesteśmy jak brat i siostra. Każde z połączeń ma niezwykłą moc zdolną pokonać zło, ale tak naprawdę tylko nasz rodzaj jest w stanie wszystko naprawić. Razem jesteśmy najpotężniejszymi ludźmi na świecie.
- Czyli, mamy się chronić ? Jak przyjaciel przyjaciela ?
- Dokładnie.
- Całkiem nieźle.
- Nie wydawało ci się kiedyś, że nie jesteś sama ? Że ktoś zawsze przy tobie jest ?
- Taak, często tak mi się wydawało.
- To byłem ja.
- Co ?!
- Tak, widzisz, z naszej lini pary, Bratnią Duszę ma się od urodzenia, to jest zapisane w gwiazdach. Można ją dopiero zobaczyć kiedy się skończy 17 lat, a ty już tyle masz, więc to wyjaśnia dlaczego mnie widzisz, a nie wierzysz. Byłem przy tobie od zawsze.
- Moje narodziny też widziałeś ?!
- Ten wątek pominąłem. - Zaśmiał się szczerze.
- Uff, już myślałam.
- Nie, byłem zawsze obok, twoja mama nie musiała się za bardzo martwić o  to, że musi do ciebie wstawać, bo nigdy tak nie było. Zawsze, za każdym razem, gdy płakałaś w nocy, albo miałaś zamiar się do tego zabrać, starałem się cię uspokoić. Byłem przy tobie każdej nocy. Kiedy podrosłaś i wygadywałaś o potworach, syrenkach i tak dalej, też byłem. Kiedy poszłaś pierwszy raz do szkoły, ja byłem obok ciebie, kojąc twój strach. Byłem przy tobie nawet dzisiaj rano, kiedy pisałaś w pamiętniku.
- Więc to byłeś ty. Widziałam cię.
- Widzisz, takie mam przeznaczenie, być przy tobie i cię chronić. Codziennie odkąd się urodziłaś obserwuję wszystkie twoje sukcesy i upadki, głupoty i pomyłki. I wcale nie narzekam. Czasami jest śmiesznie. Ubawiłem się kiedy spadłaś raz z huśtawki.
- Ej ! To nie było wcale śmieszne !
- Było ! Ale powinnaś mi podziękować. To ja sprawiłem, że nie złamałaś karku.
- Pff ... - Prychnęła jak kotka. - Gadanie ...
- Robi się późno. Odprowadzę cię.
Skierowali się w stronę zwykłych rodzinnych domków. Słońce powoli zachodziło. Doszli do drzwi.
- Wszystko w porządku ? - Jack zapytał troskliwie.
- Zapytaj mnie o to jutro. - Uśmiechnęła się, pocałowała go w policzek i zniknęła za drzwiami.
Jack stał tam jeszcze przez chwilę, a potem  z uśmiechem odleciał. Elsa weszła do domu cała w skowronkach i przez chwilę jeszcze patrzyła na oddalającą się sylwetkę Jacka. Od teraz nie musi się martwić o to, że ktoś ją zrani, bo Jack nikomu na to nie pozwoli. Zaufała mu i czuła, że dobrze wybrała. Pierwszy raz od dawna się nie bała, Zasnęła z uśmiechem na ustach.

sobota, 4 kwietnia 2015

1. - Jack Frost ??

Dzisiaj wstawiam wam 1 rozdział. Miałam zacząć od prologu, ale nie chciałam owijać w bawełnę. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Cieszę się, że zechcieliście czytać kolejną historię. Chyba całkiem nieźle mi idzie =P. No tyle gadania, zabieramy się do czytania ;*

~ Bo wszyscy zaczynamy jako nieznajomi, 
ale nie zawsze tak kończymy.  






2 września 2015 r.

Drogi Pamiętniku ! 

Dziś będzie inaczej. Musi być. Będę się uśmiechać i wszyscy mi uwierzą. 
Będę mówić : " W porządku, dzięki " 
Tak, czuję się już lepiej. Już nie będę smutną singielką, zacznę od początku, będę kimś nowym. 
I przetrwam. 



Elsa zamknęła pamiętnik. Spojrzała na okno. Na widnokręgu z trudem można było dostrzec delikatną rysę wschodzącego słońca, które dawało blondynce nadzieję na kolejny dzień. Siedziała na parapecie. Godzina 5 rano, ona pisze pamiętnik i ani przez chwilę nie myśli o tym, by znów położyć się spać, przed całym dniem w szkole. Oparła głowę o chłodną szybę, ale po chwili szybko ją zabrała, gdy zobaczyła sylwetkę za oknem. Wydawało się jej, że ów cień siedział na drzewie. Przetarła oczy i tym razem mocno wytężając wzrok spojrzała w tym samym kierunku, ale ku jej zdziwieniu niczego tam nie zobaczyła.
- Pewnie mi się wydawało. - Westchnęła i zeskoczyła na ziemię. I tak nie miała szans na sen, więc skierowała swoje kroki do łazienki i weszła pod prysznic. Ciepła woda idealnie zmyła z niej resztki zmęczenia. Ubrała rurki, czerwoną bluzkę, skórzaną czarną kurtkę i czarno - białe trampki.
Resztę czasu spędziła na czytaniu książki. O 7 rano zeszła na dół do kuchni i wcale się zdziwiła, gdy w kuchni zobaczyła tylko swoją mamę.
- Chcesz tosta ? -  Usłyszała po krótkiej chwili milczenia.
- Nie, dzięki, wolę kawę.
- Jest kawa ? - Obok niej stał Jeremy, jej młodszy o rok brat.
Nalała sobie gorącego napoju do filiżanki, ale Jer niemal natychmiast ją porwał i przystawił do ust.
Westchnęła i sięgnęła po drugą.
- Kurczę, pierwszy dzień szkoły, a ja jestem w rozsypce. Macie, kasa na lunch. - Jenna ( mama Elsy ) podała im banknoty. - No, co jeszcze ? Ołówek ? O czym mogłam zapomnieć ?
- Nie masz przypadkiem spotkania ? - Elsa podniosła na matkę zdziwiony wzrok.
- Owszem, mam. Za pół godziny.
- Jedź. Damy sobie radę.
Jenna zabrała torebkę i wystrzeliła z domu. Elsa spojrzała na brata.
- W porządku ? - Spytała.
- Odpuść sobie. - Wyminął ją i z filiżanką wszedł po schodach na górę, mijając się z Anką.
- A temu co ? - Spytała.
- Mnie pytasz ? - Elsa odparła również z sarkazmem.
O 7 : 30 przyjechała Bonnie, jedna z najlepszych przyjaciółek Elsy. Zajechały pod szkołę w 15 min i skierowały się do holu z szafkami.
- Tylko patrz, facetów jak na lekarstwo. Nawet taka Kelly chodzi bez pary. - Elsa westchnęła mijając po drodze jednego ze szkolnych przystojniaków.
- Hej, a ty nadal się gryziesz ? - Bonnie spytała z powagą.
- Nie, przeszło mi.
- Kurczę, musisz sobie kogoś znaleźć.
Bonnie spojrzała przed siebie, a Elsa zrobiła dokładnie to samo, tylko zaglądnęła za siebie.
Przy szafkach trochę dalej stał Matt. Były chłopak Elsy. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie, ale on nie odwzajemnił gestu.
- Nienawidzi mnie. - Ucięła krótko.
- Nieprawda. - Bonnie zaprzeczyła. - Rzuciłaś go i zgrywa twardziela, ale cierpi.
Rozległ się dzwonek. Dziewczyny ruszyły do klasy historycznej. Usiadły w ławkach. Elsa zaopatrzyła się w cierpliwość, bo hista nie była jej mocną stroną, a nie chciała się denerwować. Kiedy lekcja dobiegła końca, definitywnie mogła stwierdzić, że facet od histy najwyraźniej jej nienawidzi. Z resztą, ona też nienawidziła jego. Wspomniał o jej zmarłym ojcu, gdy ta nie pamiętała daty bitwy pod Grunwaldem. Co za dupek.
Dziewczyna usilnie starała się zapomnieć o tacie na kolejnych zajęciach, ale skończyło się na tym, że wracając do domu miała jeszcze gorszy humor niż rano. Wracała do domu zazwyczaj na nogach i zawsze mijała pobliski cmentarz, ale nie zatrzymywała się by odwiedzić grób ojca. Po prostu go mijała zaciskając zęby. Była na niewielkim pagórku, tuż przed swoim mieszkaniem, gdy nagle oberwała czymś chłodnym i w dodatku mokrym. Obejrzała się wściekła i spojrzała na ziemię. Na zielonej trawie leżała kulka lodu.
To było niemożliwe, by sama ją stworzyła, a tym bardziej, by sama rzuciła ją sobie w plecy. Rozejrzała się na około, ale nikogo nie zauważyła. Z rezygnacją obrała kierunek prowadzący na polanę. Nic się nie stanie jeśli nie przyjdzie teraz do domu. Zawsze można zadzwonić lub wysłać smsa.
Niestety jej cierpliwość została znów wystawiona na próbę, gdy będąc na polanie i siedząc pod jabłonią, na głowię znów spadło jej coś ciężkiego. Wkurzona do granic możliwości, wstała i krzyknęła.
- Co do cholery !
Jej wściekłość zmieniła się w zdziwienie, gdy zobaczyła chłopaka, który siedział na jednym z gałęzi drzewa.
Miał na sobie niebieską bluzę i brązowe spodnie, a w dodatku nie miał butów. Jego włosy były białe, a zęby, które teraz były ułożone w sarkastycznym uśmiechu, lśniły jak płatki śniegu w słońcu.
- Kim jesteś ? -  W końcu wydukała.
- Jack. Jack Frost.